Left Coast Liquid

    NATIVE STATE RECORDS
    Compilation
    Left Coast Liquid
    2005

      1. NN3
      SHULMAN
      2. Pond life
      SYMPATH
      3. Leaving winter behind
      BLUETECH
      4. Autumn
      RENA
      5. Fresh
      NALEPA
      6. Oleander (Phutureprimitive symbiotic)
      BLUETECH
      7. Baldocious turp
      SHAKATURA
      8. Stonehouse
      SHEN
      9. Parabolic
      DESERT DWELLERS
      10. The garden
      ADHAM SHAIKH

______________________________

Idealna, delikatna, kojąca…. Czy mogłoby być coś bardziej doskonałego do dzisiejszego poranka niż kawałek Bluetech – LEAVING WINTER BEHIND? Stojąc o 9 rano na otwartej przestrzeni, kiedy słońce delikatnie, jakby nieśmiało wygląda zza chmur, promienie ogrzewają już moją wpatrzoną w niebo twarz…. Co oznacza Shulman’owski NN3, dokładnie nie wiem, ale mam wielkie powody przypuszczać, że pomysł na zrodzenie się tego kawałka powstał w podobnych okolicznościach, w jakich ja teraz jestem. Za sprawą delikatnego wiatru zmienia się panorama nieba… Troszkę chaotycznie (zwłaszcza w końcowej części numeru) to wygląda, ale niemniej pięknie… Idę dalej… „SADZAWKA ŻYCIE”- po pierwszych dźwiękach nie jestem do końca przekonany, czy powinienem wejść do owego stawu; ciągle czekam… Niepewnie robię małe kroki w przód. Woda jednak nie jest tu ciepła, delikatne basy wywołują drgania na całej tafli wody; zastanawiam się, czym jeszcze zaskoczy mnie Sympath? Jednak kąpiel, mimo jeszcze ciągle zimnej wody, okazuje się bardzo… relaksująca i utrzymana w jednym, „drgającym” tonie. Teraz jestem już gotowy, by „POZOSTAWIĆ ZA SOBĄ ZIMĘ”- naprawdę można to poczuć w tym utworze, kojarzącym się z dziecięcymi zwyczajami topienia marzanny, choć mi przede wszystkim ze stopionym śniegiem i przebiśniegami. Zrobiło się strasznie leniwie, kroki są coraz cięższe… Najchętniej położyłbym się na zielonej trawce i odpoczął chwilkę… Tak, to chyba dobry pomysł na przeczekanie i pozwolenie, by zima odeszła w spokoju…. Ale zaraz… „JESIEŃ”? Przecież dopiero, co odeszła zima? Myślę, że kolejność nie jest tutaj przypadkowa, ktoś umiejętnie chce namieszać w naszej świadomości, obalić to, co od dziecka mamy zakodowane. Ja przyznam, że chętnie się temu poddaję, zwłaszcza, że mimo, iż serwowana nam nieco sentymentalna jesień (bo taka chyba jesień powinna być) przywołuje miłe, nostalgiczne wspomnienia, pozwala na reminiscencyjną podróż w głąb własnych doświadczeń i przeżyć… I te nastrajające skrzypce/wiolonczela, towarzyszące całej tej (nie ukrywajmy) smutnej porze roku….Ale chyba już czas się „ODŚWIEŻYĆ”, mimo że nie następuje to gwałtownie, ale delikatnie i stopniowo można poczuć, że nadchodzi coś nowego, innego, tajemniczego. Utwór jest jakby prologiem do tego, co za chwilę ma zaserwować nam ponownie Bluetech. I wreszcie jest… Wiecznie zielony krzew, którego tak szukałem- „OLEANDER” (jak dla mnie utwór nr 1 na płycie, takie chill’e po prostu kocham). Siadam sobie obok, przyglądam się gałęziom, liściom; jest tak magicznie zielony; konar poruszany przez wiejący wiatr wygina się w hipnotycznym tańcu; jest przepięknie; chciałbym, aby chwila ta trwała na pewno dłużej niż krótkie 7min i 41 sek. I ta wszechogarniająca energia, aż niewyobrażalne jest, że tak delikatny utwór potrafi mieć w sobie taką moc. BŁOGOSTAN!! Gdzieś w oddali słyszę jakby szamańskie bębnienie, mimo tych cudownych przeżyć, jakie doznałem przy tym małym, niewinnie wyglądającym, zielonym krzaczku, decyduję się sprawdzić, co to…. Z każdym krokiem dźwięk staje się coraz bardziej wyraźny, coraz lepiej go słyszę… Niestety, mimo że przeszedłem już spory kawałek, nie widzę nikogo i nagle przypominają mi się słowa starego gawędziarza o opuszczonej wiosce – „BALDOCIUOS TURP” to musi być to miejsce – pomyślałem. To musiało być tu. Szamańskie dźwięki coraz bardziej utwierdzają mnie w moim przekonaniu. Wioska jest mała, opuszczona, widać, że od lat nikogo tu nie było. Postanawiam ruszyć dalej, bo słońce zaczyna już powoli chować się za „KAMIENNYMI DOMAMI”, a właściwie tym, co z nich pozostało. Niestety dokładnie nie pamiętam historii, jaką opowiadał mi stary gawędziarz, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, zapamiętałem jedynie, że wioska na pewno ma jakieś „PARABOLICZNE’ znaczenie… Na koniec wejdę na chwilkę do „OGRODU”; chciałbym odpocząć, zanim zdecyduję się wrócić. Bardzo tu spokojnie, wydaje się jakby czas stanął w miejscu; ptaki już nie ćwierkają, ale nie ma się co dziwić – już prawie zmierzch. W oddali widzę hamak rozwieszony pomiędzy drzewami; to chyba dobre miejsce, by na chwilkę spocząć; położę się i prześpię… Zmęczyła mnie bardzo ta dzisiejsza podróż…, a może jutro znów gdzieś się wybiorę…
______________________________

8.5 / 10
Marion