Ambrosia

English / Polish version

Ambrosia
    ULTIMAE RECORDS
    Compilation
    Ambrosia
    2011

      1. Sub Strata
      MAX MILLION & GUSK
      2. Light Tails
      MIKTEK
      3. Distant Industries
      ONE ARC DEGREE
      4. Principles of Gravity
      AES DANA
      5. Homo Imperceptibilis
      SYGNALS
      6. Sun Ritual
      SESEN
      7. Hyades
      ALPHA TEK
      8. V.A.N.T.A.
      ASURA
      9. Why
      MEMPHIDOS
      10. Ominous Ride
      MIKTEK

______________________________

Niezliczona jest ilość uczt, jakie wyprawili bogowie Olimpu, niezliczona jest miara „pokarmu bogów”, jaki został rozdany przez Hebę i Ganimedesa, nieoceniona jest siła AMBROZJI, którą raczyli się wszechmocni. Wieczna młodość i przede wszystkim nieśmiertelność to zalety tego niesamowitego pokarmu – pokarmu, którym w dzisiejszych czasach karmi nas francuski label Ultimae Records. Pokarm o cudownych właściwościach staje się źródłem eksperymentów greckiego artysty, Fishimselfa, który w kolejnej kompilacji lyońskiej wytwórni zestawia ze sobą świat półbogów z dwójką wielkich mistrzów. Max Million, Miktek, Memphidos nie mówi mi nic, za to Aes Dana i Asura mówi samo za siebie. Zestawiając ze sobą nic i tak wiele, pierwszy raz kompletnie nie mam zielonego pojęcia, czego spodziewać się po francuskiej (czy raczej grecko–francuskiej) kompilacji. Nie pozostaje nic innego, jak uraczyć się AMBROZJĄ.

Max Million & Gusk pewnie dość często raczyli się ambrozją, a wzgórza Olimpu nie są im obce. SUB STRATA jawi się niczym zagrzewająca do walki pieśń, a jej breakbeatowy charakter w połączeniu z mocnym uderzeniem nastraja bardzo pozytywnie. Nie brak tu również delikatniejszych i spokojniejszych momentów, które pozwalają na systematyczne i powolne odpływanie. Zanurzenie się w odległy, antyczny świat to już zasługa drugiego utworu (LIGHT TAILS), który snuje się niczym melancholijny cień zachodzącego słońca. Trójka (DISTANT INDUSTRIES) to mieszanka psychillu na bardzo dobrym poziomie z połamanym beatem usytuowanym na poziomie dobrym. Ciekawa mieszanka stylów, do tego dobiegające gdzieś z oddali głosy stwarzają atmosferę udanego relaksu. Kolej i na pierwszego z wielkich w tej kompilacji. Aes Dana w swoim stylu, poprzez melancholijny i tajemniczy początek bombarduje nas tym, co sprawdzone i lubiane. Jak to jest, że przez lata utarte schematy, ciągle powtarzane, lekko modyfikowane, za każdym razem smakują tak samo, a nawet lepiej? Zdecydowanie lepiej! PRINCIPLES OF GRAVITY działa jak zastrzyk z ambrozji – ożywia ciało, umysł i oczywiście dodaje skrzydeł. HOMO IMPERCEPTIBILIS już nie daje tak solidnego „kopa” jak chwilę wcześniej Aes Dana. Sygnal w swojej produkcji niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale też nie odstaje od pozostałych. W psychillowej otoczce czuje się świetnie i swoimi dźwiękami pozwala nam się wystarczająco nasycić. SUN RITUAL to zdecydowanie najbardziej tajemnicza pozycja na płycie. Czaruje od samego początku, najpierw przez długie, akustyczne dźwięki, potem przez charakterystyczny praktycznie dla całej płyty beat, a na sam koniec ponownie przez akustyczną zadumę. Szczerze, dla mnie trochę nijaka ta produkcja, ale możliwe, że z kolejnym odsłuchem odnajdę w niej znacznie więcej. Mitologiczna Grecja to nie tylko usłany różami Olimp i wszechobecna ambrozja, to także piekielne wrota prowadzące wprost to H(y)adesu. Tam właśnie na darkambientową przeprawę przez Styks zabiera nas Alpha Tek, pełniący rolę Charona. Przeprawa jednak wydaje się być mroczna tylko z pozoru. Szybko się kończy i żadnego śladu po sobie nie pozostawia – a szkoda. Potencjał tego kawałka nie do końca został tutaj wykorzystany. Drugi z wielkich – Asura. Charakterystycznie, a zarazem ciekawie. Na plus przemawia wykorzystanie chóralnych wokaliz, dodających mrocznego stylu, na minus – za mało polotu i świeżości. Jednak, jak na Charlesa przystało, ciągle światowy poziom w budowaniu podniosłej atmosfery, a to zasługuje na coś więcej niż tylko skromny plus. Memphidos w downbeatowej aurze przeprowadzi nas przez wiszące ogrody Semiramidy, pozwoli na odprężenie i relaks, a pytania WHY na pewno sobie nie zadamy. Wraz z OMINOUS RIDE kończy się nasza dawka ambrozji, zaaplikowana przez Fishimselfa. Miktek w kojącym stylu, niczym lekarz dusz i strudzonego ciała, kończy naszą podróż po różnobarwnym i tajemniczym Olimpie.

Pytanie postawione na wstępie, czego się spodziewać, miało jednak swój sens. Nie jest to standardowa pozycja, do których Ultimae Records nas przyzwyczaiła. Wszystko dzięki sporej dawce nowych, greckich, dotąd nieznanych talentów, które swoimi produkcjami sprawiły, że AMBROSIA zyskała ciekawy i różnorodny styl. Stonowany ambient, akustyczne melodie, breakbeatowy charakter, downbeatowe pejzaże, ale też mnóstwo sprawdzonego i świetnego psychillu sprawiają, że warto zaaplikować sobie trochę „pokarmu bogów”.
______________________________

7 / 10
Tofik