Biosphere – N-Plants

English / Polish version

Biosphere - N-Plants
    TOUCH
    Biosphere
    N-Plants
    2011

      1. Sendai-1
      2. Shika-1
      3. Jōyō
      4. Ikata-1
      5. Monju-1
      6. Genkai-1
      7. Ōi-1
      8. Monju-2
      9. Fujiko

______________________________

Kiedy Geir Jenssen wydaje nowy album, nie ma większego znaczenia, czy okaże się być rewelacyjny, czy może spotka się z krytyką, bo i tak będzie wokół niego głośno i trafi do ogromnych rzeszy fanów ambientowej muzyki. Zasada wydaje się być dosyć prosta w tym wypadku, jeśli kiedykolwiek ktoś z Was miał choćby niewielki kontakt z muzyką ambient, musiał słyszeć o Biosphere. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że to właśnie ten projekt obok takich twórców, jak: Brian Eno, Klaus Schulze czy Pete Namlook, stał się nie tylko prekursorem tego gatunku, ale przede wszystkim dostał przyklejony emblemat „produkt z najwyższej półki”. Po pięcioletniej przerwie, norweski mistrz wypuszcza wreszcie kolejny krążek, który ukazuje się pod szyldem założonej w 1982 roku, brytyjskiej wytwórni Touch.

Koncept powstania albumu jest dosyć niecodzienny. Artysta zainspirowany rozwojem gospodarki i elektrowni jądrowych w Japonii, postanowił stworzyć ambientowy album poświęcony właśnie tej tematyce. Jak łatwo się domyślić, tytuł albumu N-PLANTS nawiązuje właśnie do tematyki nuklearnej, podobnie jak tytuły kawałków, które są niczym innym jak nazwami reaktorów stacjonujących w Japonii. Jenssen nie mógł wyjść z podziwu, że kraj, w którym trzęsienia ziemi i tsunami nie są czymś wyjątkowym, w tak doskonały sposób radzi sobie z rozwojem i produkcją energii jądrowej.
(Album ukazał się, zanim doszło do trzęsienia ziemi u wybrzeży Honsiu, które doprowadziło do katastrofy elektrowni jądrowej Fukushima I).

A co można napisać o samym albumie N-PLANTS? Ambient. I to w najlepszym wydaniu. Laikom w tej dziedzinie pragnę przypomnieć tylko, że to taki specyficzny i jedyny w swoim rodzaju gatunek muzyki elektronicznej, który cechuje się odejściem od linearnie rozwijanej linii melodycznej, która wykorzystywana jest w innych odłamach muzyki elektronicznej, na rzecz luźnej kompozycji plam dźwiękowych. Wiadomo przecież, że w każdym rodzaju muzyki – od poważnej po punk rocka – osią konstrukcyjną utworu jest przebieg harmoniczny, a w muzyce ambient, utwór rozwija się głównie przez operowanie barwą dźwięku. I taki też właśnie jest album N-PLANTS. Mroczny, głęboki, snujący się, przyśpieszający produkcję endorfin. Jest doskonały, choć nie do końca łatwy w odbiorze. Idealnie nadaje się do medytacji (jak chyba każda muzyka z tego gatunku), czy choćby chwilowego wyłączenia się z otaczającego nas, codziennego zgiełku.

I’m in…

______________________________

8.5 / 10
Marion