Peace And Love

Peace And Love
    INDIGO RECORDS
    Compilation
    Peace And Love
    2008

      1. St. Catherine
      OCELOT
      2. Apple Jam
      UNIX
      3. On the Edge
      IZZUMM
      4. Traces Of Paganea
      FURIOUS, CADANS
      5. Mercano Chill (Edited)
      FURIOUS
      6. Obsessions
      TIMOON
      7. Seinahully
      LUOMUHAPPO
      8. Why Im Here
      TIMOON
      9. Palaces Of Sunset
      IZZUMM
      10. Out of Identity
      OCELOT

______________________________

Za pomocą tekstu znanej hipisowskiej piosenki przenieśmy się w odległe lata sześćdziesiąte. Lata pokolenia „Flower Power”. Walki o wolność, szeroko pojęte wyzwolenie, pokój i wszechobecna miłość. Myślę, że ta składanka na pewno nam w tym pomoże:
„We Starve-look at one another short of breath walking proudly in our winter coats wearing smells from laboartories
Facing a dying nation of moving papaer fantasy listening for the new told lies with supreme visions of lonly tunes
Sining our space songs on a spider web sitar life is around you and in you answer from Timothy Leary deary
Let the sunshine let the sunshine in the sunshine in
Let the sunshine Let the sunshine in the sunshine in
Let the sunshine let the sunshine in the sunshine in”.

No to lecimy:

ST. CATHERINE
Ocelot i kawałek o nietypowym tytule: ŚWIĘTA KATARZYNA. Utwór rozpoczyna się dźwiękiem bijących dzwonów (kościelnych?), idealnie wprowadzających w hipnotyczną i przestrzenną całość utworu. Cóż za dźwięki, aż ma się ochotę zamknąć oczy, wyciągnąć ręce i odchylić głowę w stronę nieba. Nie są mi bliżej znane dzieje Św. Katarzyny także nie będę się tu porywał na odgadywanie genezy tytułu, ale sam utwór wzbudza u mnie równie święte myśli.

APPLE JAM
Unix postanowił dorzucić od siebie DŻEM JABŁKOWY, na szczęście nie jest przesłodzony, a nawet ośmielę się napisać, że smakuje wybornie. Momentami wydaje się lekko „kwaskawy” czy wręcz „kwaśny”, co jednak w niczym mu nie umniejsza! Wrażenia smakowe gwarantowane, ja chyba wezmę nawet dokładkę! Coś takiego kwaśne jabłkowe konfitury.

ON THE EDGE
Kolejny utwór na tej przepełnionej miłością i pokojem składance wydaje się przenosić nas NA KRAWĘDZIE i wyżyny naszej wyobraźni. Izzumm postarał się o to w sposób prawdziwie mistrzowski. Delikatny beat poprzeplatany perfekcyjnie dobranymi pogłosami i dźwiękami dającymi usłyszeć się w tle, tworzą naprawdę wielką całość. Po prostu perełka, zwłaszcza środkowa część tego ponad 11-minutowego tworu. Psychedelic!

TRACES OF PAGANEA
W kolejnym utworze udajemy się do odległej Grecji, gdzie w bardzo dub’owym klimacie rozpoczynamy naszą wędrówkę ŚLADAMI PAGANEI. Zdecydowanie wolniej i delikatniej, jednak na pewno nie można powiedzieć, że spokojniej. Gitarowe akordy sporadycznie pojawiające się podczas naszej tropicielskiej wędrówki budują atmosferę niepewności, a głos wypowiadający niezrozumiałą dla zwykłych śmiertelników mantrę przyprawia momentami o gęsią skórkę nie wywołaną bynajmniej panującym chłodem.

MERCANO CHILL
Furious prezentując nam nową, bo troszeczkę zmienioną wersje MERCANO CHILL popełnia kolejny na pewno nie przeciętny numer na tej składance. Bardzo relaksujący i jednocześnie wymagający sporo skupienia i zaangażowania od słuchacza MERCANO CHILL naprawdę może zachwycić. Tylko o co chodzi z tym dzwoneczkiem? Czyżby nawiązanie do słynnej jazdy rowerowej?

OBSESSIONS
Po Timoon’ie można się było spodziewać dobrego materiału. Jednak to, co prezentuje w OBSESJACH po prostu powala. Jeśli nie wiesz jeszcze, czym jest psychedeliczny chillout, jeśli wciąż szukasz definicji i utworu, który byłby wzorem – właśnie to znalazłeś. Dla mnie to nie tylko najlepszy kawałek na płycie, ale przede wszystkim 100 procentowe trafienie tytułem w przesłanie. Jaka szkoda, że tylko niecałe 7 minut….

SEINAHULLY
No to przyszedł czas na chyba najbardziej hipisowski numer na składance PEACE AND LOVE. Wpadająca w ucho, miła, słoneczna melodyjka wraz z wyraźną stopą zachęca do delikatnego poskakania sobie chyba nawet tych najbardziej leniwych. Typowo wakacyjny klimat, o który postarał się tu Luomuhappo udzieli się chyba każdemu. Echhh gdzie te piękne, słoneczne dni?

WHY IM HERE
Znowu on – Timoon. Jego fenomen to bez wątpienia umiejętność budowania tej charakterystycznej dla jego kawałków atmosfery. DLACZEGO TU JESTEM, nie stanowi w tej dziedzinie odstępstwa. Zaczyna się całkiem niewinnie, całkiem prosto mógłbym rzec. Po chwili jednak poznajemy już, że banalnie na pewno nie będzie! WHY IM HERE ma tą Timoon’owską tajemniczą moc, która po prostu wyrywa z kapci na orbitę. Juuuuuu!

PALACES OF SUNSET
Izzumm tym razem za cel postawił sobie pokazanie nam swoich PAŁACÓW ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA. Siadamy na gorącym jeszcze piasku, wpatrując się w zachodzące na nieboskłonie słońce. Potok myśli zalewa nasze wyciszone umysły. Wspomnienia wracają! Bardzo, naprawdę bardzo mocno wyczuwalny zapach orientu, rozchodzącego się w każdym możliwie kierunku, dodatkowo sprawia, że z łatwością zapominamy o troskach dnia codziennego. Przepiękna kompozycja!

OUT OF IDENTITY
Na koniec ponownie Ocelot z kolejnym majstersztykiem, w którym mamy okazję zerknąć na siebie troszkę z innej strony. Odrzucając naszą tożsamość, wydajemy się być tak zupełnie inni, dziwni i zaskakujący. To aż wręcz niesamowite, czasem po prostu brak słów.

Tym samym dobrnęliśmy do końca! PEACE AND LOVE to naprawdę dobra składanka, którą chyba warto polecić każdemu. Delikatna, ujmująca, ale czasami niepokojąca, a nawet niebezpieczna, czyli jednym słowem szerokie spectrum wybornego psychedelicznego chillout’u.
______________________________

7.5 / 10
Marion