SYNC24 – Comfortable Void

English / Polish version

SYNC24 - Comfortable Void
    ULTIMAE RECORDS
    SYNC24
    Comfortable Void
    2012

      1. Comfortable Void
      2. Inadvertent
      3. Dance Of The Droids
      4. 1N50MN14
      5. Nanites
      6. Sequor
      7. Something Something
      8. Oomph
      9. Wake (Live Edit)
      10. There Is No Spoon

______________________________

Uwielbiam niespodzianki. Uwielbiam je głównie dlatego, że przytrafiają mi się rzadko, ale dostarczają mnóstwo przyjemności. Największą niespodzianką tego tygodnia okazała się przesyłka wprost z samej Ultimae Records, a była nią najnowsza płyta Daniela Segerstad aka SYNC24 (znanego m. in. z projektu Carbon Based Lifeforms) – COMFORTABLE VOID. Jego drugi solowy album pojawił się na muzycznym rynku 21 czerwca 2012 roku, pięć lat po ukazaniu się świetnego SOURCE, którego dźwięki doskonale pamiętam, bo towarzyszyły mi w kilku ważnych chwilach życia.

Zazwyczaj recenzując płytę, skupiam się tylko na swoich przemyśleniach, subiektywnej ocenie materiału, tym razem chciałabym pogrzebać trochę w myślach SYNC24, ponieważ zaskoczył mnie pewien zabieg zastosowany przez tego artystę. W COMFORTABLE VOID, oprócz genialnej okładki, która jest smakowitym kąskiem graficznym (a to już chyba standard w przypadku Ultimae), a której piękne zdjęcia zachwycają chyba każdego, znajdziemy coś, co jest rzadkością – mam na myśli krótkie analizy utworów, wyjaśnienie ich genezy, próbę przedstawienia swojego punktu widzenia i inspiracji, które dały początek takiemu, a nie innemu brzmieniu kawałków. Zawsze ciekawiło mnie, skąd wziął się pomysł na dany kawałek, dlaczego artysta wybiera konkretne dźwięki, melodie, wokale, z jakiego powodu nazywa swój utwór tak, a nie inaczej, czy tytuł kawałka, dopasowana do całości grafika okładki ma jakikolwiek związek z muzyką… Daniel Segerstad przedstawił swój punkt widzenia – według mnie wymagało to wielkiej odwagi, bo przecież opowiadając nam, skąd wziął się pomysł na kawałek, jak czuje go sam twórca, sugeruje nam, jak możemy go odbierać, jakie emocje, wyobrażenia może w nas wywołać. Faktycznie, niektóre z opisów Daniela wnikają gdzieś do naszego umysłu, podświadomie pobudzając nasz tok myślenia, ale na pewno nie demotywują nas do wyrażenia własnych przeżyć i stworzenia pewnych obrazów w naszej wyobraźni – obrazów, które różnią się od tych, o których wspominał Daniel.

Biorąc pod lupę pierwszy kawałek z najnowszej płyty SYNC24, który nosi taki sam tytuł jak album, COMFORTABLE VOID, Daniel pisze tak: „Sometimes I find myself alone in my studio with a feeling of absolute content. Tranquil and with a sense of mysticism. I treasure these moments and with pleasure captured one of them into a track. (…)”. Dla mnie ta propozycja muzyczna jest bardzo stonowana, czuć w niej pewnego rodzaju spełnienie, spokój. Zdjęcie lasu pewnie z okresu między jesienią a zimą, budzącego się do życia, osnutego mgłą, potęguje uczucie mistycyzmu i aury tajemniczości. Jak w przypadku każdej pracy twórczej, czasami natrafia się na momenty krytyczne, kiedy wydaje się, że z konkretnego pomysłu nic nie wyjdzie. Pracując nad drugim kawałkiem, INADVERTENT, SYNC24 nie od razu odkrył jego istotę – „This was one of those tracks that never seem to work out. I’ve made a number of versions trying to make it into something it was not meant to become. Once I understood the meaning of the track it was all very simple and it was stripped down to what it is, a beginning of something.” DANCE OF THE DROIDS to kawałek nieco industrialny, surowy, momentami ciężki, a te skojarzenia nie biorą się z nikąd, bo Daniel w taki sposób opisuje swój pomysł: „(…) I has a vision of some sort of factory at night where machines and robots came to life.” W przypadku osób, które uprawiają wolny zawód, bezsenność czy praca 24h na dobę nie jest niczym dziwnym. W kawałku 1N50MN14 czuć powiew bezsennej, leniwej nocy, podczas której w półśnie pojawiają się zwidy, nasz organizm zaczyna odmawiać posłuszeństwa, ale umysł pracuje na większych obrotach. SYNC24 wspomina, że często brakuje mu normalnego cyklu snu, niedosypia, raz pracuje po 100 godzin tygodniowo, a innym razem w ogóle nie zabiera się do pracy. Właśnie ten przejściowy stan między przepracowaniem, a brakiem zajęcia sprawia, że mózg nie potrafi odpocząć, a wszystkie dodatkowe, zewnętrzne obrazy, głosy, sytuacje tworzą pewnego rodzaju scenkę. Daniel mówi, że: „I tried to convert annoying sounds like a snoring girlfriend or an alarm clock and feelings of stress and restless legs into something positive.” Kolejny raz na płycie COMFORTABLE VOID, w utworze NANITES pojawia się motyw robotów, odrobina klimatu science fiction. SEQUOR – podążam, idę za… Za czym idzie i kogo lub czego słucha SYNC24? Okazuje się, że słucha swojego wewnętrznego głosu, za którym podąża, a który zaprowadził go do tego miejsca, w jakim znajduje się dzisiaj i bez którego nie byłby tym, kim jest. Siódmy kawałek solowego albumu SYNC24 jest tym, co sugeruje sam tytuł – SOMETHING SOMETHING. To po prostu coś nieokreślonego, o czym Daniel pisze w ten sposób: „Sometimes there is no story, no meaning and no message. Sometimes a track is written for the pure joy of it all. A simple melody suddenly becomes a theme and suddenly there is a finished track. (…)”. Co więcej, kawałek powstał w niecałe pięć godzin, a dostarcza dużo więcej przyjemności i jak dla mnie to jeden z ciekawszych motywów tej płyty. Kojarzy mi się odrobinę z kilkoma kawałkami Carbon Based Lifeforms, którzy potrafią w sposób genialny budować atmosferę, podkręcać ją mocnymi uderzeniami i powodować ciarki na plecach. Jednak bez wielkiej historii w tle również można stworzyć coś naprawdę godnego uwagi. Ósmy kawałek to coś niesłychanego! Pokochałam go od pierwszych chwil, nie tylko dlatego, że najbardziej odpowiada mi właśnie takie prowadzenie melodii, elementy suspensu, nagłe zatrzymania tempa i jego przyspieszenie, ale również mnogość skojarzeń, motywów oddziałujących na wyobraźnię. Moja jest jednak dużo uboższa od wyobraźni Daniela. Jego wizja jest bardzo kolorowa, bogata w różne motywy: „In a recent dream I was walking in a white concrete maze. After a long while I found a staircase, leading down. Below was a mountain landscape with a lake of lava, only not hot and from it emanated a faint music. A strange looking frog, about 50 centimeters of height, came out of the lake. It’s mouth was vertical and I could see no eyes. The frog slowly transformed into a woman as it walked up to me. She took my hand and led me into the lake. As I descended I could hear the music coming closer. I went deeper and deeper and the music got louder and louder. It was the most beautiful music I’d ever heard and it filled my whole being with energy. There were hundreds of strange creatures gathered down there. I realised that I had transformed into something other than human and become one with the music…”. OOMPH to mój ulubieniec na tej płycie, słucham go na okrągło. Przedostatnia pozycja, czyli WAKE to odrobinę progresywne oblicze Daniela, który napisał ten kawałek po przebudzeniu się z pięknego snu podczas jednej z nocy. THERE IS NO SPOON – ostatni kawałek i duża porcja emocji. Strasznie przyjemnie słucha się tego kawałka, jest niesłychanie głęboki, nastrojowy, a wrażenia Daniela przedstawiają się następująco: „I’m standing alone and there is no turning back. The first step is scary and exciting at the same time. Parting is painful but after a while I realize, this is what I wanted and I’m filled with that warm feeling…”. Rozstania zawsze są trudne, a rozstania z dobrą muzyką jeszcze trudniejsze…

Czy w przypadku Ultimae może zdarzyć się coś, co kompletnie zmieni oblicze tej wytwórni? Dla mnie to pytanie retoryczne, bo wszystko, co wychodzi spod jej ręki, to prawdziwa uczta dla ducha. W kwestii COMFORTABLE VOID każdy kawałek, każdy najmniejszy dźwięk, melodia, głosy, grafika, tytuły poszczególnych utworów mają ręce i nogi, są niesamowicie spójne i utrzymane w charakterystycznym, wyjątkowym i jedynym dla Ultimae stylu. Co cieszy mnie jeszcze bardziej to fakt, że pierwszy raz miałam do czynienia z jawną spowiedzią artysty, mogłam poznać proces twórczy i duszę SYNC24, który sam, dobrowolnie ją przed nami odsłonił. Polecam drugi solowy album tego artysty każdemu, kto chciałby usłyszeć dźwięki, które powstają jako efekt pracy wrażliwej duszy.

______________________________

8 / 10
Kasia