Salvinorin – Shiva Sadhana

Salvinorin - Shiva Sadhana
    NODE3 RECORDS
    Salvinorin
    Shiva Sadhana
    2008

      1. Ohm Namah Shiva
      2. Tribal Heaven
      3. Mourning Talk
      4. Contemplative Synchronicity
      5. Opus 1

______________________________

Czy receptą na dobrze sprzedający się album z gatunku psychill może być chwytliwa okładka przedstawiająca wizerunek jednego z najważniejszych dewów w hinduizmie? A może dla podsycenia smaku powinno się dodać nazwy poszczególnych utworów zaczerpnięte żywcem ze znanej powszechnie mantry? Myślę, że dla wielu na pewno tak, jednak tym razem Brazylijczyk Roberto Vieira (czyli Salvinorin) nie poprzestaje jedynie na chwytliwych gadżetach. SHIVA SADHANA to swoistego rodzaju urządzenie służące do teleportacji i wierzcie mi, nie ma w tym źdźbła przesady…

OHM NAMAH SHIVA – (idę w kierunku mojej najwyższej świadomości). Gdyby ktoś ogłosił konkurs na kawałek, który idealnie nadaje się na rozpoczęcie albumu, to wydaje mi się, że wiem, który numer wygrałby ten konkurs. Bez chwili wahania nasuwa skojarzenia ze wschodem słońca, kiedy to wielka, czerwona kula stopniowo wyłania się zza horyzontu, rzucając wokół leniwy cień. Dzień budzi się ponownie do życia, co dokładnie daje się usłyszeć w każdym, nowo pojawiającym się dźwięku. Monotonnie powtarzana Wielka Mantra Odkupienia, zwana również mantrą pięciu sylab – wprowadza nas w świat orientu i dalekowschodnią krainę, ale przede wszystkim przynosi ukojenie i poczucie spełnienia. Refleksja i próba nadążenia za potokiem myśli i emocji, które przelatują przez nasz umysł z prędkością spadającego meteorytu….
TRIBAL HEAVEN – charakterystycznie zakreślona linia melodyjna. Delikatna stopa, którą z łatwością możemy usłyszeć gdzieś w drugim (a może jednak pierwszym) planie utworu. Wyczuwalne wpływy muzyki etnicznej, pieśni plemiennych, czy chantów (kobiecy głos w hipnotyczny i enigmatyczny sposób wypowiada słowa niezrozumiałej dla mnie modlitwy – mimo że nie rozumiem słów, wydają mi się dziwnie znajome, jakbym już kiedyś je słyszał, tylko gdzie?).
OPOWIEŚĆ ŻAŁOBNA – powoli, niczym kondukt żałobny przemierzający kolejne katakumby, rozpoczyna się następny utwór serwowany nam przez Brazylijczyka. Smętnie i ponuro, czyli typowo żałobny klimat. Jednak w połowie utworu następuje całkowity zwrot akcji. Tempo odrobinę przyśpiesza, słychać coraz to nowe (tym razem już nieco weselsze) dźwięki, beat staje się coraz bardziej wyraźny – cóż za kontrast! Świetna zabawa polegająca na budowaniu różnorodnego klimatu utworu.
CONTEMPLATIVE SYNCHRONICITY – to mój ulubiony kawałek. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie wydaje się być prosta – jest doskonały. Słuchając go, przypominają mi się letnie wojaże po festiwalach psytransowych, kiedy to leniwie leżałem sobie na zielonej trawce, odpoczywając przed nocnym szaleństwem. Kawałka nie powstydziłaby się słynna francuska Ultimae (słuchając go, można odnaleźć wspólny mianownik z ich unikatowym stylem, do którego zdążyli nas już przyzwyczaić). Mimo że spokojny i delikatny, to jednak skłaniający do leniwego pobujania się w rytm uderzających w nas dźwięków, a takie kawałki lubimy chyba najbardziej.
OPUS – dzieło. Opusowe oznaczenia dzieła cyfrą 1 wskazuje na chronologię jego powstania względem innych. Czyżby zatem paradoksalnie ostatni utwór okazał się tym, który powstał jako pierwszy? Zabieg zapewne jednak nie był dziełem przypadku (po przesłuchaniu na pewno zrozumiecie dlaczego). Myślę, że dodatkowo powinno się zaopatrzyć go w etykietę „sugar free”, bo taki właśnie jest. Bez słodzenia i zbędnych ckliwości, za to wyraźny i na pewno charakterystyczny. Idealnie nadający się jako podsumowanie całości.

Jak zapowiada kanadyjski Node3 Records, „to jest dopiero początek, jeśli album zyskał Waszą przychylność, możecie być pewni, że w niedalekiej przyszłości dostaniecie tego więcej”. Dla mnie to akurat bardzo optymistycznie brzmiąca zapowiedź, dlatego że przesłuchane przeze mnie i wyżej zrecenzowane utwory stanowią naprawdę solidny zwiastun. To ponad pięćdziesięciominutowa podróż w świat orientu, ale przede wszystkim w świat relaksu i ukojenia. Ja z niecierpliwością będę czekał na nowe produkcje zarówno projektu (zaopatrzonego w bardzo psychedeliczną nazwę) Salvinorin, jak i innych spod szyldu Node3 Records.
______________________________

7.5 / 10
Marion