The Orb – Orblivion
The Orb Orblivion 1997
2. Ubiquity 3. Asylum 4. Bedouin 5. Molten Love 6. Pi 7. S.A.L.T. 8. Toxygene 9. Log Of Deadwood 10. Secrets 11. Passing Of Time 12. 72 |
______________________________
Alex Paterson i spółka znów w natarciu. Czego się spodziewać po The Orb – każdy z nas dobrze wie. Dlatego przestrzenne, zaskakujące i pełne psychedelicznej magii dźwięki nie będą dla nas czymś zupełnie obcym. Nakładem Island Records, ponad 10 lat temu ukazuje się album ORBLIVION, na którym wyszczególniono dwanaście pozycji. Każda z nich posiada swój tytuł, lecz tak naprawdę wszystko jest jedną spójną całością.
Album rozpoczyna DELTA MKII, która przesycona została dźwiękami z gatunku dub’owo – ambient’owych. Zaś stwierdzenie, jakie mi się nasuwa jako pierwsze, jest takie, że album UFOrb na samym Paterson’ie wywarł również ogromne wrażenie;). Następnie na horyzoncie pojawia się UBIQUITY i tutaj chyba mało kto nie będzie się chciał ze mną zgodzić, iż jest to jeden z najlepszych kawałków tej płyty. Przestarzałe dźwięki komputerowe oraz tajemnicza przestrzeń, która nas zewsząd otacza, zabiera nas do utworu numer trzy – ASYLUM, który charakteryzuje się szybką i płynną melodią. BEDUIN z kolei to dla mnie krótka, a zarazem sentymentalna historia człowieka zatraconego, próbującego gdzieś w przeszłości odnaleźć zagubione wspomnienia, przeżycia. Typowo ambient’owy i do tego świetny utwór w wykonaniu The Orb. MOLTEN LOVE nie zmienia naszego tkliwego nastroju, w który wprawił nas poprzednik i ciągle możemy kontynuować nasze poszukiwania utraconych wspomnień. PI to szybka i mroczno – psychedeliczna wizja przedstawiona przez Paterson’a, która płynnie zmienia się w S.A.L.T. , którego dźwięki wprowadzają nas w sam środek światowej konspiracji przeciw nam samym, a słowa wypowiadane przez męski głos dodają całości niecodziennego klimatu. Za sprawą TOXYGENE nasz umysł zostanie owładnięty przez najszerszą gamę psy-dub-trippy-freaky dźwięków, z czasem umiloną słodką melodią. Teraz przed nami staje „straszny” LOG OF DEADWOOD, zmieniający się w przyjemny i głęboki SECRETS. Zaś końcowy PASSING OF TIME to powrót do zabawy niezidentyfikowanymi dźwiękami. Całość kończy się w dość niespodziewany sposób. Tajemniczo brzmiący utwór 72 ma trwać sześć sekund, lecz po paru minutach kompletnej ciszy otrzymujemy „coś” jeszcze i dokładnie w minucie siedemdziesiątej drugiej całej płyty następuje koniec.
Podsumowując, warto pogratulować The Orb wariacji dźwięków, jaką prezentują. Na tym albumie znajdziemy wszystko, poczynając od delikatnego ambient’u, a na mrocznych psychedelicznych wizjach kończąc. Jak już na Paterson’a i spółkę przystało, ORBLIVION to kompozycja wręcz idealna.
______________________________
9 / 10
Tofik