Ishq – And Awake

English / Polish version

Ishq - And Awake
    INTERCHILL RECORDS
    Ishq
    And Awake
    2011

      1. And Awake
      2. Diving Into Sun
      3. Leaf
      4. Mizu
      5. Skylike
      6. Blue Drop
      7. Kong
      8. A New Life
      9. And Awake (Return)

______________________________

Nakreślanie sylwetek artystów nie jest moją najmocniejszą stroną. W większości przypadków wolę nie wiedzieć, skąd są, dlaczego tworzą, by móc interpretować ich muzykę z perspektywy własnych przeżyć i odczuć towarzyszących odsłuchowi, by jedynym pryzmatem, przez który ich muzykę przepuszczę, był mój własny świat przeżyć wewnętrznych. Patos? Egoizm? Może trochę. Ale czy dostarczanie sobie muzycznych doznań, któremu towarzyszy totalne zamknięcie się na świat zewnętrzny, nie jest właśnie egoizmem?
Skoro ustaliliśmy już, że z przedstawianiem twórców nie radzę sobie najlepiej, przejdę od razu do sedna sprawy, czyli pięknego albumu, o którym chcę Wam opowiedzieć. W końcu każdy z Was ma dostęp do google, a i Marion w recenzji albumu SAMA przybliżył nieco sylwetkę Matta Hillier’a, stojącego za projektem Ishq. Posłużę się standardowym schematem opisywania płyty kawałek po kawałku, bo tę podróż z Ishq trzeba odbyć dokładnie w taki sposób. Od początku do końca. Od A do Z.

Gdy tylko z głośników zaczynają płynąć dźwięki AND AWAKE, ściany znikają. Przede mną, za mną, wokół mnie – ogromna przestrzeń. Nieskończona. Odpływa sufit, a nade mną króluje niebo bezchmurne. Nie ma też wiatru, który mógłby zakłócać odbiór tych nieskazitelnie czystych dźwięków. I choć chciałabym uciec od banalnych porównań do wiosennej łąki, ptasie kwilenie w tle dokładnie takie skojarzenie przynosi. Nie ruszam się z miejsca, bo choćbym i krok zrobiła, w skali nieskończoności tego miejsca i tak stać będę. Naprawdę świetne uczucie. Aż się śpiewać chce…

Kiedy już wyrwało nas z podomek i znajdujemy się w świątyni chillu, jaką jest bliżej nieopisana i bezkresna przestrzeń, zostajemy poddani zabiegom rozmiękczająco-relaksującym. DIVING INTO SUN to jedenastominutowa podróż ku odprężeniu. Aby docenić ten kawałek, należy się w niego całkowicie w s ł u c h a ć, inaczej z naszego relaksu nic nie będzie. LEAF jest jednym z moich ulubionych kawałków i zarazem jednym z najbardziej leniwych w albumie. Uwielbiam mokre dźwięki. Odgłosy rzek. Pluskanie. I wszystko, co się w z wodą kojarzy. Uważam, że nic tak nie wycisza, jak cichy szmer strumyka. W tym utworze dosłownie można się utopić. MIZU jest trochę jak dotykanie płatków. Delikatne i ledwo wyczuwalne pod opuszkami palców, a jednak bardzo przyjemne. W końcowej partii utworu ponownie znajdujemy się w pobliżu rzeki, już szybszej niż w LEAF i ptaki też z większym niepokojem ćwierkają. Gdyby porównywać ten kawałek z porą dnia, zdecydowanie byłby to wieczór zapowiadający mrok. I właśnie taki mrok na przemian z niepokojem przynosi SKYLIKE. Wbija w fotel. Włos się jeży. BLUE DROP przynosi zmianę klimatu, znów jest spokojnie i sielsko. Ptaszek kwili, a potok spokojniej płynie. Ja też odpływam! I kiedy tak płynę i płynę, wraz z KONG dopływam nad morze. Fale wyrzucają na brzeg muszle, które do ucha przykładam, by dźwięk z nich wychodzący porównać z szumem morza. Lecz w muszlach, syreni śpiew zamiast fal zaklęty. Cudownie. A NEW LIFE również przynosi na myśl zapach morza i plażę opustoszałą. Pewnie to zima, bo i chłód, który niosą fale, jakiś bardziej przenikliwy. AND AWAKE (RETURN) jest również o wiele chłodniejszy od otwierającego album AND AWAKE. Dźwięki są ostrzejsze, tną przestrzeń jak kosa.

Polecam ten album przede wszystkim tym, którzy po ciężkim tygodniu pracy chcą wyłączyć myślenie i poświęcić trochę czasu sobie. Skupić się na rozluźnieniu, spokojnym oddechu i rozpływaniu w dźwiękach. Nie jest to muzyka do odtwarzania przy okazji porządków domowych. No chyba, że ktoś chce sprzątać na leżąco, ruszając bezwiednie szmatką.

______________________________

8 / 10
Beata Brzoza