Multiple Organisms

Multiple Organisms
    NICE DREAMS MUSIC
    Compilation
    Multiple Organisms
    2005

      1. What vibrations?
      SHANTI MATKIN VS JIMBO
      2. Big Bang
      GMS VS JIMBO
      3. Secret files of seven
      DEEDRAH
      4. Ra He Ya (Shulman rmx)
      SUB6
      5. Technofari (3rd Ear rmx)
      SOUNDAHOLIX
      6. Goa moon
      CYRUS THE VIRUS
      7. Winding rhodes
      FREQUENCY SURFER
      8. Chill Bill
      EARTHLING
      9. Rainbow warrior
      ABAKUS
      10. Forgiveness
      BLUETECH

______________________________

Kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki kompilację MULTIPLE ORGANISMS wydaną przez Nice Dreams Music w 2005 roku, pomyślałam, że okładka tej płyty nie zachęca mnie do przesłuchania tego, co kryje w swoim wnętrzu. Dlaczego alergicznie zareagowałam na okładkę? Przede wszystkim nie lubię grafiki tego typu; pełno tu kanciastych, ociosanych, sztucznie wyglądających roślin, pojawiają się też dziwne, kosmiczne stworzenia (skojarzenia z UFO są tutaj dla mnie zbyt silne), wszystko jest przekolorowane, cukierkowate, po prostu mało zachęcające ze względów estetycznych. Ta okładka koresponduje jednak z tytułem kompilacji – naszym oczom ukazują się LICZNE ORGANIZMY. Oprawa graficzna mi nie odpowiada, ale skoro wyznaję zasadę, że nie powinno się oceniać książki po jej okładce, pora na przeanalizowanie tego, co w płycie najważniejsze – muzyki, która jest jej sercem.

Gdybym miała krótko zrecenzować kompilację MULTIPLE ORGANISMS, powiedziałabym, że to płyta bardzo urozmaicona, ale dla mnie niespójna. Jedynie w dwóch kawałkach, mam tu na myśli piątą i szóstą pozycję tej płyty, można doszukać się ciągłości. Kilka utworów wyróżnia się na tle innych, niektóre do mnie nie trafiają w ogóle, a większość jest dobra, ale nie rewelacyjna – jednym słowem całość wypada średnio. Na materiał skompilowany przez Earthling składa się kilka gatunków muzycznych: dub, ambient, lounge, a co mnie najbardziej cieszy – psychill. Przyjrzyjmy się zatem nieco dokładniej utworom takich artystów, jak: Bluetech, Abakus, Frequency Surfer i innych.

WHAT VIBRATIONS: przyjemny początek kompilacji, leniwie płynący kawałek. Staram się wyciągnąć jakieś charakterystyczne motywy, ale czegoś mi tutaj brakuje.

BIG BANG: utwór zapewne byłby o wiele ciekawszy, gdyby można było wyciąć motyw, który pojawia się ok. 2 minuty 42 sekundy.

SECRET FILES OF SEVEN: Deedrah prezentuje nam nieco nudnawy kawałek. Moim zdaniem im bliżej końca utworu, tym staje się bardziej interesujący.

RA HE YA: bezsprzecznie najlepsza pozycja kompilacji. Genialny remix Shulmana, którego odpowiednio przyprawia głos Michele Adamson, a przede wszystkim kwaśne wstawki, które pozwalają, by wytworzył się Shpongle’owy klimat.

TECHNOFARI: jak już wcześniej wspomniałam, piąty kawałek w kolejności świetnie pasuje do swojego poprzednika. Ciągłość dźwiękowa zostaje zachowana, wyraźnie widać wspólny mianownik.

GOA MOON: na początku jest delikatnie, płynnie, flet i bębny powoli przenoszą na plaże Goa, gdzie Hinduska śpiewa przy blasku księżyca.

WINDING RHODES: drugi kawałek po RA HE YA, który zasługuje na uwagę. Słychać ciągle odgłosy budzącej się do życia przyrody, śpiew ptaków, odgłosy świerszczy, trzepot skrzydeł koliberka, bzyczenie owadów przy stawie. Dalej wchodzą bębny, nieznajomy śpiewa, a może raczej recytuje tekst zmodulowanym głosem (przypomina mi się pewna scena z filmu Baraka). Kolejny raz wytwarza się Shpongle’owy klimat; wydaje mi się, że wyczuwam tutaj obecność goblinów, albo innych leśnych chochlików.

CHILL BILL: świetny tytuł, ale szkoda, że jedynie on mi się podoba. Kawałek zupełnie nie w moim guście muzycznym, druga połowa jest znacznie fajniejsza niż pierwsza, ponieważ na początku pojawia się zbyt dużo „kosmicznych” dźwięków i niepotrzebnego plumkania, które mnie irytuje momentami.

RAINBOW WARRIOR: bardzo taneczny kawałek, przenoszący gdzieś daleko w dorzecze Amazonki, gdzie tajemniczy mężczyzna o przydomku WOJOWNIK TĘCZY rozpoczyna swój rytualny taniec.

FORGIVENESS: delikatny, typowy Bluetech’owski kawałek, który stanowi nieinwazyjne zakończenie. Nie do końca mój klimat, ale słucha się całkiem przyjemnie.

Wciąż mam mieszane uczucia co do tej kompilacji, ponieważ nie przekonuje mnie jako całość. Z jednej strony nie widzę tutaj harmonii, ciągłości w opowiadaniu pewnych historii muzycznych, ale z drugiej – kilka momentów dostarczyło mi niemałych wzruszeń i pozwoliło odpocząć, lekko pieszcząc moje zmysły. Dla tych kilku chwil warto poświęcić trochę uwagi kompilacji MULTIPLE ORGANISMS.
______________________________

6 / 10
Kasia