Vibrasphere – Selected Downbeats Vol. 2

English / Polish version

Vibrasphere - Selected Downbeats Vol. 2
    CLOUD 99 MUSIC
    Vibrasphere
    Selected Downbeats Vol. 2
    2009

      1. Tierra Azul (Omnimotion feat. K. Linder Remix)
      2. Mountain Lake
      3. Late Winter Storms
      4. Spring Flood
      5. Ensueno
      6. Forest Fuel
      7. Fuzzy Vibes
      8. Breathing Place
      9. Tierra Azul

______________________________

SELECTED DOWNBEATS VOL. 2, czyli druga odsłona dokonań Vibrasphere na chilloutowym polu. Dziewięć utworów kolejny raz zostało połączonych w nieskazitelną i idealnie współgrającą ze sobą całość. Spokojne i melodyjne pozycje, przeplatane nastrojowymi i melancholijnymi balladami, to już wypracowany i rozpoznawalny znak firmowy szwedzkiego duetu. Wystarczy parę początkowych dźwięków, aby każdy wprawiony fascynat psybientu rozpoznał, że kolejny raz ma do czynienia z tą lepszą stroną Vibrasphere (lepszą oczywiście wedle mojej opinii). Patrząc nieco wstecz i przypominając sobie ich pierwszą część downbeatowych dokonań, można śmiało przyjąć, że po odsłuchaniu drugiej na pewno nie poczujemy się zawiedzeni, a album ten na pewno pozytywnie skompiluje się z naszą codziennością.

Charakterystyczne i indywidualne – tak można by pokrótce opisać utwory Szwedów. Indywidualność, o której wspomniałem, zatraca się, gdy kawałki komponują się ze sobą w jeden płynny album, snujący się niczym gęste obłoki po niebie. Rozleniwiona wędrówka rozpoczyna się z momentem włączenia płyty i boskim TIERRA AZUL w nieco zmodyfikowanej odsłonie. Niekończący się, muzyczny pejzaż nastraja pozytywnie, a kolejne utwory tylko potęgują owy rozkoszny i bajeczny nastrój, chociaż LATE WINTER STORMS momentami zmrozi nas nieco swoją skandynawską aurą. Chwile ochłody to jednak znikoma część tej płyty i już kolejne pozycje: SPRING FLOOD, ENSUENO czy FOREST FUEL ponownie rozgrzewają naszą wędrówkę. Właśnie w tej trójce upatrywałbym to, co dla Vibrasphere najbardziej charakterystyczne. Wszystko snuje się powoli i z dużą dozą przemyślenia, bez zbędnych przyspieszeń, niepotrzebnych spowolnień. Pełna harmonia i jedność dźwięku z dźwiękiem – Vibrasphere w pełnej klasie. Bez ogródek mogę stwierdzić, że downbeatowa wersja tego duetu zdecydowanie przebija tą progresywną. Końcówka albumu to jeszcze trzy rozmarzone i skąpane w słońcu pozycje, z których ostatnia tak, jak i pierwsza ponownie rozpływa się niczym malowniczy pejzaż nieba, nasycony niebieskimi kolorami.

Vibrasphere podaje nam na tacy świetne i smakowite kąski, czekające tylko na skonsumowanie, dlatego nawet ci, którzy są wybredni, powinni jak najprędzej zacisnąć zęby i spróbować. Satysfakcja gwarantowana!

______________________________

7 / 10
Tofik