Biosphere – Patashnik

Biosphere - Patashnik
    ORIGIO SOUND
    Biosphere
    Patashnik
    1994

      01. Phantasm
      02. Startoucher
      03. Decryption
      04. Novelty Waves
      05. Patashnik
      06. Mir
      07. The Shield
      08. SETI Project
      09. Mestigoth
      10. Botanical Dimensions
      11. Caboose
      12. En-Trance

______________________________

Geir Jenssen – „polarnik” z okołobiegunowego Tromso w Norwegii, szerszemu gronu słuchaczy znany jako Biosphere, w swoich produkcjach raczy nas przeważnie chłodnymi, mroźnymi, ale spokojnymi i chill’ującymi dokonaniami. Po prawie trzech latach od wydania kultowego MICROGRAVITY, Geir wspólnie z Origio Sound jak i Apollo Records daje nam kolejną dawkę satysfakcji za sprawą albumu PATASHNIK, utrzymanego w ambient’owej atmosferze, którą Jenssen będzie kontynuował w większości swoich muzycznych dokonań.

PHANTASM to „zimna” kompozycja dźwięków rodem z polarnej stacji gdzieś głęboko zaszytej w lodowcach Arktyki i dziecięcego głosu, co jakiś czas powtarzającego frazę „o tym samym śnie”. Uczucie pustki i totalnego zagubienia chyba najlepiej opiszą atmosferę tutaj panującą. Płynnie przechodzimy do kojącego STARTOUCHER. Spokojna atmosfera, tajemniczy głos, a rozpływająca się zewsząd beztroska melodia pozwala na całkowite zapomnienie o otaczającym nas świecie. DECRYPTION niepozornie i nieuchronnie rozpływa się z każdą kolejną sekundą i z lekkim rozmarzeniem przenosi do NOVELTY WAVES, który zabierze nas w szybsze i mroźno – tribalne fascynacje Jenssena. Pierwsze skojarzenie po tym utworze to album U. F. ORB Patersona i jego kultowe, „kosmiczne” podróże. Skojarzenia chyba słuszne, bo w kolejce tuż po marzycielskim PATASHNIK’u, który zbytnio nie przykuwa uwagi, mamy do czynienia z MIR’em, który nie tylko nazwą przypomina coś związanego z kosmosem, ale sam utwór to dryfowanie wśród gwiazd i zórz polarnych norweskiego nieba. THE SHIELD to kolejny na płycie utwór pełen przestrzennych i kojących dźwięków, przyozdobionych wokalem w tle i sporą dawką wizualnych przeżyć. SETI PROJECT to kolejny szybszy track w wykonaniu „polarnika” z Tromso. Lekki powrót do MICROGRAVITY i jego nieco bardziej transowego brzmienia. Kawałek zbytnio nie zachwyca, ale staje się świetną odskocznią od poprzednich, głęboko ambient’owych podróży. MESTIGOTH to krótkie dryfowanie wśród bulgoczącej wody, śpiewu ptaków i niezrozumiałego głosu, jak również świetna zapowiedź BOTANICAL DIMENSIONS, który pretenduje do najlepszej produkcji na tym albumie. Tym razem Geir nie zabierze nas w mroźne otchłanie Arktyki, lecz w ciepły i przytulny, botaniczny ogród, przepełniony zielenią, przedziwnymi ptakami i jeszcze dziwniejszymi zachowaniami ludzi znajdujących się w nim. Przekraczając raz bramy tego magicznego wymiaru, zapragniemy pozostać w nim na zawsze. W samej końcówce albumu dostaniemy jeszcze po uszach lekko dub’owym CABOOSE i utrzymanym w stylu New Age EN-TRANCE, jednak po tym, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy w BOTANICAL DIMENSON, te dwa ostatnie kawałki nie wywierają już wielkiego wrażenia.

Płyta się kończy, a my ciągle pozostajemy w hipnotycznym stanie, w jaki wprowadził nas norweski artysta. PATASHNIK to album w pełni zasługujący na miano ambient’owej perełki. Pełen zimnych i tajemniczych dźwięków, ale od czasu do czasu zaskakujący ciepłem i sporą dawką iluzji.
______________________________
8.5 / 10
Tofik