Seahorse Transform – Dust From A Trip

Seahorse Transform - Dust From A Trip
    SOFA BEATS RECORDS
    Seahorse Transform
    Dust From A Trip
    2006

      1. Forest Morph
      2. Dubadelic
      3. Paradime Warp
      4. Satelite of Kali
      5. Intergalactic Voice
      6. Ninth Gate
      7. La Selva
      8. Djaja Dub
      9. Mr. Glowing Oak

______________________________

Słuchając niektórych albumów, czuję się jak Kolumb odkrywca. Bo odkrywając dobry album, odkrywam zupełnie nowe brzmienie, nowe emocje, nową jakość. Szczególną satysfakcję czerpię z odkrywania takich krążków, jak ten. Poraża mnie jakość jego brzmienia. Już od pierwszych dźwięków ich swoista czystość i klarowność zapowiada melomańską ucztę na najwyższym poziomie. Ale od początku. Zawsze wiedziałam, że Simon’y to równe chłopy, dlatego czapki z głów: Simon Jagd z Danii wdziera się w Twoje życie, proponując ognisty romans. Chętny? Na płycie bardzo silnie dają o sobie znać wpływy dalekowschodnie, co biorąc pod uwagę liczne podróże Simon’a do Indii, nikogo nie powinno dziwić. Jako nastolatek grywał na perkusji, co z kolei przełożyło się na wyśmienity beat i fantastyczne partie bębniarskie. Trochę tu dub’u, ale zdecydowanie króluje psychedela. Poziom wszystkich kawałków jest bardzo wyrównany i ciężko wyłowić „najlepszy”, wszystkie są niesamowicie wyśrubowane i przemyślane, co do minuty. Zróżnicowany jest natomiast klimat, który budują i emocje, które niosą. W FOREST MORPH zaczarowały mnie narkotyczne partie około czwartej minuty, podkreślone hipnotycznymi bębnami. Ten kawałek jest dla mnie w pewnym sensie przeźroczysty (przez sterylną czystość dźwięków, które go tworzą, niesamowite wrażenie!). Potrafię patrzeć przez niego na wylot; to, co widzę, nie jest w żaden sposób zniekształcone, a skrystalizowane, o wyostrzonych konturach. Zamykając oczy i wsłuchując się w dźwięki docierające z głośnika, mogę po prostu odpłynąć. SATELITE OF KALI pozwala i mnie poczuć na stopach kurz z podróży do Indii. Wschodnie instrumenty wiodą tu prym, a mikrowokal jest jedynie uzupełnieniem orientalnego klimatu, bardzo subtelnym i wysublimowanym. Nie „zaśmieca” brzmienia, a jedynie dźwięczy w uszach, jak kryształowy dzwoneczek. Słuch przykuwają również przestrzenne partie bębniarskie w tle. INTER GALACTIC VOICE to Półwysep Indyjski widziany z perspektywy kosmosu, mnich jeden z drugim wprowadzi Cię w dub’owy trans, gdy tylko przekroczysz DZIEWIĄTĄ BRAMĘ. „Mokre” oblicze dub’u poznasz w DJAJA DUB, w którym nie brakuje również fenomenalnych partii instrumentalnych. Dosłownie i w przenośni wypływa z niego MR. GROWING, który zamyka album, będąc jednocześnie najbardziej wyrazistym kawałkiem na krążku. Główną rolę odgrywa tu hipnotyczny wokal (freaky one!) podkreślony jedynie bębnami i śpiewem cykad. Bardzo niesamowity kawałek. Słuchanie tego albumu to dla mnie niesamowite przeżycie, głównie ze względu na jego perfekcyjność techniczną. Nie rozprasza mnie tu żaden nie pasujący instrument, nachalny wokal czy nieharmonijny dźwięk, dzięki czemu mogę po prostu odpłynąć niesiona prądem napięć i emocji, które kryje ten album. Majstersztyk!
______________________________

9 / 10
Beata Brzoza