Raindrops in the Forest

Raindrops in the Forest
    PSYBER TRIBE RECORDS
    Compilation
    Raindrops in the Forest
    2008

      1. Fast food issues
      VEGETAL
      2. Seperate Reality
      PHOBOSPHERE
      3. Big bright bubble
      BUBBLE ELEVATOR
      4. Fab my sun (Extended mix)
      OVNIMOON
      5. Tjallberry (Phobosphere rmx)
      MAGMAN
      6. Utopian Landscapes
      UNKNOWN CAUSE
      7. The Melting Woman
      AUDIOVOID
      8. Sour soul soup
      AUDIOPATHIK

______________________________

Do tej pory nie miałem okazji słyszeć o Psyber Tribe Records. Kiedyś obiło mi się o uszy, że wypuścili jakieś psytrance’owe albumy, które jednak nie cieszyły się wiekszą popularnością. Jeśli o rynek chill / ambient chodzi, to jest to ich (udany) debiut. Począwszy od strony wizulanej – mam tu na myśli okładkę – składanka przypadła mi do gustu. Postać uśmiechniętej kobiety (troszkę stylizowanej na hinduskie bóstwo Shiva) w jakimś, sądząc po tytule, tropikalnym, mokrym lesie, naprawdę może się podobać. Ciekawie dobrane kolory, jednym słowem pomysł bardzo trafiony. Skoro nacieszyłem już oko, czas nacieszyć i inne zmysły. Trzy…, dwa…, jeden…, PLAY!

1. FAST FOOD ISSUES: piątek godz. 19.04. Nerwowo, wiedząc, że jest spóźniony, wyłączył komputer.
– Gdzie te cholerne klucze? – mowił sam do siebie. Instynktownie, zaczął dotykać się po kieszeniach, całkiem dobrze skrojonego garnituru. Niestety z wyjątkiem śnieżnobiałej chusteczki, którą wyciągnął i przetarł nią spocone z nerwów czoło, kieszenie były puste. Zrezygnowanym wzrokiem spojrzał na szafkę obok okna. Tam zwykle zostawiał klucze, gdy wieczorem wracał z pracy. Na jego skupionej twarzy pojawił się mały uśmieszek. Błyskawicznie schował klucze do kieszeni i wybiegł z domu. Już miał otworzyć furtkę, kiedy nagle usłyszał znajomy głos dobiegający z okna:
– Weź parasol, słyszysz? ! Przecież leje! Energicznie odwrócił się na pięcie. 20 sekund później znów stał przy tej furtce, tyle że z otwartym nad sobą parasolem…

2. SEPERATE REALITY: – Halo? ! Pogotowie? Proszę tu szybko przyjechać! Był wypadek samochodowy! Mi nic się nie stało, ale ta kobieta…, ona krwawi…, nie wiem, czy żyje! Proszę tu szybko przyjechać, na Grunwaldzką, proszę…. Była młoda, piękna, wykształcona. W zeszłym miesiącu dostała wymarzony staż w biurze prawnym. Wreszcie mogła się realizować, wykorzystać w praktyce to, czego nauczono ją na jedym z najlepszych uniwersytetów w tym kraju. Jej nowiutkie BMW wyglądało jak po zderzeniu z czołgiem. Nie ma się co dziwić, czołowe uderzenie w drzewo przy prędkości ponad 100 km/h. Gdyby tylko miała zapięte pasy… Karetka zjawiła się po 4 minutach, choć dla mnie była to cała wieczność.
– Siostro! Zatrzymanie akcji serca, musimy ją intubować!! Tętno spada! Szybciej! – krzyczał jakiś młody lekarz.
– Przenieś ją do karetki, słyszysz? ! Przecież leje! Strofowal załamany sytuacją głos młodego medyka…

3. BIG BRIGHT BUBBLE: codziennie w pośpiechu przemierzała podwórko, biegnąc, by nie spóźnić się na tramwaj do pracy o 7:32. To było typowe podwórko, pełno tu takich. Od lat nic tu się nie zmieniało. Kiedyś postanowiła sobie, że jak odłoży trochę gotówki, to się wyprowadzi. Nieważne gdzie, byle dalej od tego miejsca. Miała dosyć monotonii, a tu naprawdę niewiele się działo. Podwórko było małe, kostka brukowa i jedyna huśtawka pamiętały jeszcze czasy jej młodości… Tym razem nie spieszyła się do pracy. Była sobota. Jednak mimo wolnego dnia, wyszła przed dom. O siódmej rano nigdy nikt tu nie bywał, zwłaszcza w sobotę. Usiadła na ławeczce obok piaskownicy, spojrzała na huśtawkę. Tak to dokładnie ta huśtawka, na której kiedyś się huśtali. Pewnie gdyby podeszła bliżej, mogłaby przeczytać inicjały, które wydrapali kiedyś cyrklem- na znak wiecznej miłości. Jednak nie miała odwagi, by podejść bliżej. Nie lubiła tych wspomnień, za bardzo ją bolały. Jednak nie potrafiła do nich nie wracać. Nagle ujrzała małego chłopca. Miał rude włosy, czapkę założoną daszkiem do tyłu, a w ręku pojemniczek z jakimś płynem. Podszedł nieśmiało do niej. Spojrzał jej w oczy i zapytał:
– Chcesz zobaczyć, jak robię bańki? – nie czekając na odpowiedź dmuchnął z całych sił, uwalniając tym samym dziesiątki małych, mydlanych baniek. Uśmiechnęła się i już miała coś powiedzieć, gdy nagle usłyszała głos:
– Marcinek! Wracaj do domu! Co ty wyprawiasz? Słyszysz? ! Przecież leje!

4. FAB MY SUN: otworzył oczy. Jak zwykle obok kilkunastu much krążących wokół lampy i kasetonów na suficie, ujrzał ostatnie promienie słońca wpadające przez otwarte okno. Potrafił się nimi cieszyć, choć oglądał ten widok codziennie. Mimo, że promienie przedzierały się przez szczelinę w oknie, łatwo było zauważyć, że lada moment zacznie padać. Nad niebo nadciągnęły czarne, deszczowe chmury. Kiedyś nawet nie zwróciłby na nie uwagi, teraz leżąc sparaliżowany w łóżku, uważał je za coś naprawdę niesamowitego. Codziennie godzinami wpatrywał się w slońce i chmury. To one jako jedyne wprowadzały jakieś zmiany w jego życiu. Patrzył w nie zawsze z nadzieją, czasem dostrzegł przelatującego ptaka, a czasem nawet, gdy miał szczęście, zobaczył samolot. Lubiał słuchać deszczu. Dźwięki kropel odbijających się o długi, metalowy parapet naprawdę sprawiały mu przyjemność. Melodia, ktorą grały wydawała się piękniejsza od każdej muzyki, jaką miał okazję słyszeć. Wiele razy zastanawiał się, dlaczego nie słyszał tego wcześniej, wtedy gdy mógł jeszcze chodzić…
– Siostro! Niech siostra pozamyka wszystkie okna w pokojach pacjentów! – usłyszał głos z korytarza- słyszysz?! Przecież leje! Po chwili usłyszał kroki, znał je na pamięć, do pokoju weszła młoda dziewczyna w białym fartuchu, lekceważąco na niego zerknęła i zamknęła okno….

To tylko 4 z 8 historii jakie opowiada płyta. Pozostałe 4 pozwolę, abyście dopowiedzieli sobie sami. Dla mnie kompilacja RAINDROPS IN THE FOREST to piękna ośmioczęściowa opowieść, którą łączy jeden wspólny, smutny, deszczowy klimat. To naprawdę wzruszająca płyta, wywołująca wiele wspomnień… Gorąco polecam.
______________________________

8 / 10
Marion