Terra Ambient – The Gate

Terra Ambient - The Gate
    LOTUSPIKE
    Terra Ambient
    The Gate
    2004

      1. The Pilgrim’s Road
      2. The Gate
      3. Majoun
      4. Sandstorm Dreaming
      5. Westerly Prayer
      6. Serpent And Stone
      7. Blood

______________________________

Pittsburgh – miasto w USA, w stanie Pensylwania, siedziba hrabstwa Allegheny, to tu właśnie mieszka i tworzy niejaki Jeff Kowal (nazwisko nasuwa podejrzenia, że artysta ma słowiańskie korzenie). Terra Ambient swój debiut na światowej scenie zawdzięcza albumowi wydanemu w połowie 2002 roku pod tytułem THE DARKER SPACE wydanemu przez wytwórnię Space For Music. Tym właśnie albumem dał się poznać jako artysta nieprzeciętny i szybko zyskał sobie grono wielbicieli. Swój styl sam określa jako muzykę oscylującą na pograniczu ambient’u i tribal’u, a w jego produkcjach oprócz szeroko pojętej elektroniki usłyszeć można gitarę elektryczną, instrumenty dęte oraz etniczne takie, jak: djembe, didgeridoo, pandeiro czy berimbau. Jego kolejne wydawnictwo ukazuje się w 2004 roku nakładem Lotuspike i od razu znajduje miejsce na liście stu najlepszych albumów ery New Age. Jeff Kowal używając ponownie hybrydy elektronicznych syntezatorów jak i zwykłych instrumentów, buduje głęboki, eteryczny świat, który swymi dźwiękami przypomina nam o starożytnych kulturach, cywilizacjach i ich dorobku oraz świętych i nie odkrytych jeszcze miejscach.

THE PILGRIM’S ROAD. Geoffrey Chaucer to jeden z ojców literatury brytyjskiej. Kiedy w XIV wieku zdecydował się napisać Canterbury Tales, nie miał pojęcia, że tekst stanie się nie tylko cennym źródłem informacji dla współczesnych literaturoznawców, ale przede wszystkim stanie się zabytkiem i ikoną całej literatury angielskiej. Zastanawiające może być, jaki ma to związek z utworem, który rozpoczyna album. Już wyjaśniam. Książka ta to zbiór historii opowiadanych przez grupę pielgrzymów wędrujących z Southwark do grobu Thomas’a Becket’a w Canterbury. Słuchając tego utworu, od razu skojarzyłem go z tymi opowiadaniami. Utwór snuje się jak kordon pielgrzymów, którzy w skupieniu wyrysowanym na twarzach zmierzają do celu. Ciężko, powoli, ospale przesuwa się karawana kontemplujących stoików. THE GATE. Tytułowa brama. Ciekawe, co czeka nas po przekroczeniu jej progów? Długo nie mogę zdecydować się, by jednak zrobić kilka kroków do przodu. Te dobiegające zewsząd dźwięki zmuszają mnie, bym co chwilę zerkał za siebie, wywołują jakieś dziwne uczucie niepokoju. W dodatku ten hipnotyczny instrument (chyba flet) sprawia, że zimne dreszcze przechodzą mi po plecach. O trwogo! MAJOUN, czyli marokańska potrawka podawana na słodko. Zawiera czopy marihuany, rodzynki, anyż, imbir, miód i odrobinę gałki muszkatołowej. Już po pierwszych kilku łyżeczkach mamy wrażenie, że czas jakby troszkę zwolnił. Placebo? Poczekajmy zatem, co będzie się działo dalej? Jednak im dalej, tym wolniej. Czas wydaje się zwalniać z minuty na minutę, z sekundy na sekundę. Stagnacja. SANDSTORM DREAMING – to prawdziwe „serendipity” tego albumu. Moje oczekiwania, jeśli chodzi o ten kawałek, nie wiązały się z niczym szczególnym i tak też się ten kawałek zaczyna. Ot jakieś tam sobie poplumkiwanie delikatnie buduje klimat, by z końcem drugiej minuty utworu pokazać odbiorcy prawdziwą piaskową burzę. Prawdziwa ambient’owa zamieć piaskowa. WESTERLY PRAYER – to opowieść poświęcona klęczącemu w zadumie, modlącemu i oddającemu się w zachodnim kierunku mężczyźnie w starszym wieku. Seraficzny charakter utworu zmusza do refleksji, ale przede wszystkim sprawia, że nasze myśli w znaczący sposób odcinają się od świata (tego, który nazywamy „tym prawdziwym”). Religijna sekatura. SERPENT AND STONE. Na pierwszy rzut oka, a raczej ucha, nie trudno rozpoznać raczej lakoniczną budowę utworu. Charakterystyczna stopa, która wraz z oplatanymi ją melodiami tworzy jednak przyjemną dla ucha całość. Co jakiś czas usłyszeć można jednak dźwięki łamiące harmonię i porządek, które sprawiają, że ponownie nasze zmysły skupiają się na odbiorze utworu. BLOOD. Tryska niczym tętnica przecinana chirurgicznym lancetem, wyraźnie można doświadczyć, jak wypływając, zmienia wszystko dookoła swoim kolorem. Oczy same zamykają się powoli. Czy wykrwawienie się jest aż tak przyjemne?

Nie będę rozwodził się zbytnio nad podsumowaniem albumu THE GATE; wydaje mi się, że nie ma to sensu. Na pewno jest to nie lada gratka dla wszystkich miłośników ambient’owych podróży, a zapewnić mogę, że Terra Ambient to świetny kompan, przewodnik i… gawędziarz, który na pewno nie pozwoli Wam na nudę.
______________________________

8.5 / 10
Marion