Adham Shaikh – Fusion

English / Polish version

Adham Shaikh - Fusion
    DAKINI RECORDS
    Adham Shaikh
    Fusion
    2007

      1. Opal
      2. Flying Beyond
      3. Dubfire
      4. Infusion (Bombay mix)
      5. Ohm (Transfix mix)
      6. Gayatri Mantra Shuffle
      7. Somptin Hapnin (Ganesh mix)
      8. Krishna Raga
      9. Shake It (Shaikh it)
      10. Newborn Shuffle
      11. Rabbit Hole Raga (Spore mix)

______________________________

Wszechobecne wpływy wschodnie (dyskretne i nienachalne), megainteresujące partie wokalne i sporo bębnienia – to cechy charakterystyczne dla tej płyty. Etniczna instrumentalistyka i bardzo nowoczesne brzmienie, czyli prawdziwa fuzja doznań muzycznych. Czy jesteś gotów, by się w niej zanurzyć?

W samym środku interkontynentalnej dżungli szaman wygrywa swoją melodię na flecie. Jest w niej jakaś tęsknota, smutek jakiś dziwny, ale i pogodzenie z tym, co ma się wydarzyć. Fleciście wtórują marakasy i bębny. Wesoły zgiełk, jaki panuje w wiosce, zwiastuje, że wydarzy się coś ważnego. Rytmiczne, monotonne dudnienie przełamywane elektronicznymi brzmieniami sprawią, iż OPAL mimo sporego natężenia dźwięków jest bardzo przestronny. Uczucie przestronności podbija głęboki, miękki beat stanowiący świetne tło dla klasycznych instrumentów. Po całej okolicy roznosi się nastrój podniecenia i oczekiwania, bo w końcu to córka plemiennego szamana wychodzi za mąż. I tylko niespełniony kochanek z żalem patrzy na te przygotowania, i przeklina w duchu cały świat. Słońce chwilowo znikło za chmurami, a kobiety z plemienia próbują przegonić deszcz, uprosić bogów, by nie rosił ich tego dnia. Tylko szaman niewzruszony siedzi na kamieniu i wygrywa swoją pieśń…

… To już bębny wojenne rytmicznie zagrzewają do walki. Szykuje się wojna: starego z nowym, tradycji z nowoczesnością. Towarzyszy nam ten sam flet, jednak tym razem szaman wprowadza się w trans, by przewodzić wynikowi walk. Próbuje opuścić granice swojego ciała, wznieść się ponad wszystko, co go otacza i ogranicza jego pojmowanie rzeczywistości. Pragnie zdystansować się do przyziemnych problemów i znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania. Jak młodzi mogą zdobyć wiedzę, nie stając się przy tym starymi, jak mogą się rozwinąć, nie przestając być sobą, jak tworzyć nowe, nie niszcząc starego. FLYING BEYOND jest jednym z najbardziej patetycznych utworów na tym krążku, i tak jak OPAL niesie ze sobą pewien rodzaj nostalgii, smutku i niepokoju. Nie daje jednak jednoznacznej odpowiedzi, jak pogodzić stare z nowym, tradycyjne z nowoczesnym brzmieniem. Skłania się ku mało wyrazistemu połączeniu jednego z drugim, pewnego rodzaju elastycznemu współistnieniu z nie przekraczaniem granic.. DUBFIRE otwierają mokre dźwięki. Początek utworu zwiastuje, że będzie kontynuacja nostalgicznego klimatu dwóch pierwszych, a tytułowego ognia nie powinniśmy się spodziewać. Jest to raczej potok wypłakanych łez, i wylanych żalów. Utwór płynie dub’ującą falą miękkich beat’ów. Można powiedzieć, że jest swoistym pożegnaniem z wpływami afrykańskimi na tym krążku. Flet został zamieniony na fortepian (chyba nie zniosłabym ani minuty dłużej dźwięku fletu), który równie skutecznie przenosi ładunek emocjonalny i wprowadza olbrzymie napięcie. Co zasadniczo różni DUBFIRE od dwóch pierwszych ścieżek to nadzieja, która wyłania się zza ciemnych chmur w ostatnich partiach. Płacząca dziewczyna znad brzegu znika w bezkresnej toni, uwalniając się od morza smutków…

Dominującymi instrumentami INFUSION są gitary elektryczne (plus basowa, jak mi się zdaje). Ktoś chyba był bardzo smutny, nagrywając tę płytę, bo i tutaj są one nośnikiem raczej melancholijnych nastrojów, a motywy przewodnie (wygrywane przez gitary naprzemiennie) tęsknie i nieco smętnie próbują opowiedzieć o czymś, co niestety umyka mi, kiedy próbuję uciec od ich dźwięku. Nie lubię gitary i INFUSION nieco mnie męczy, pewnie dlatego treść tego kawałka mi umyka.. Zwłaszcza, że gitary grają za głośno, za często i za gitarowo. Nawet próbując skupić się na bardzo ciekawych elementach „tła”, co chwilę zostaję zbombardowana gitarowymi riffami…

OMG to już OHM.. Przenosimy się na subkontynent indyjski, gdzie piękny, kobiecy głos opowiada nam jakąś smutną historię, której tragizmu nie trudno się tu doszukać. Najpiękniejszy utwór na tym krążku, tragiczny w swojej wymowie i niesamowicie barwny pod względem instrumentalnym i nastrojowym. Zwinnie żongluje się tu smutkiem, dramatyzmem i niepokojem. Bezwzględnie wzrusza przeszywającym wokalem i brutalnie wymusza współczucie, przy czym wszystko jest niesamowicie apetyczne i pociągające… Współodczuwam stratę, o której opowiada mi ta złotogłosa Hinduska, jednocześnie chcę przeżywać jej ból, bo jest bólem rozkosznym. Chcę zostać wciągnięta w tę dramatyczną historię, poznać ją i stać się jej częścią. Chcę opłakiwać zaginionego kochanka, chcę, by stał się moim zaginionym kochankiem. Tak, dramatyzuję, i chcę dramatyzować dalej! Bo bardzo głębokie emocje budzi we mnie OHM…

GAYATRI MANTRA SHUFFLE to kolejna perła w tym albumie.. Wciąż pozostajemy w Indiach niesieni hipnotyzującą mantrą.. Jeden z tych utworów, które mają oczyszczającą moc i rozładowują nagromadzone napięcia (myślę, że przez zmysłowo recytowaną sylabę OHMMMMM). Zresztą, utwór jest na tyle niesamowity, że obroni się sam i nie trzeba mu dłuższej rekomendacji.. Jest głęboki i mistyczny. Hipnotyzujący… i porywający. Adham Shaikh jest mistrzem budowania niejednoznacznego klimatu, a GAYATRI MANTRA SHUFFLE jest tego najlepszym przykładem.

SOMPTIN HAPNIN otwiera znany nam już dźwięk fletu. Utwór stworzony jakby tylko po to, by mogły zaistnieć mokre dźwięki, które (mogłabym przysiąc!) wywołały małe stópki brodzące w kałuży…

KRISHNA RAGA rozpoczyna się powiewem wiatru znad Gangesu, płaczącymi dźwiękami sitary i równie płaczliwym, męskim wokalem. Dźwięki leniwie sączą się z głośników, by pozwolić sitarze wieść prym. Mniej więcej w połowie pojawia się bardziej zdecydowany beat, a utwór staje się energetyczny. Sitara naprawdę się rozszaleje, a KRISHNA RAGA pozwoli Wam polecieć bardzo wysoko.

SHAKE IT to pełne temperamentu i werwy gorące rytmy o pochodzeniu południowoamerykańskim, zmiksowane z afrykańskim szlifem. Ramiona same zaczynają się ruszać, a nóżki wesoło potupywać. Mocny, głęboki beat naprawdę potrafi porwać, zwłaszcza w połączeniu z wyśmienitymi partiami bębniarskimi. Dźwięki SHAKE IT wydają się czyste, dobierane z wielką rozwagą i pietyzmem. NEWBORN SHUFFLE to południowoamerykański, porywający kawałek. Fantastyczne połączenie sporej ilości instrumentów z bardzo żywym, płynącym beat’em. RABBIT HOLE RAGA żegna nas dźwiękami tego samego fletu, który otworzył nam drogę do tego albumu.
______________________________

8 / 10
Beata Brzoza