Kaya Project – Firedance
Kaya Project Firedance 2014
2. Firedance 3. Through the Flames 4. Pethadin Beats 5. One Hundred Lights 6. Tears Fall Like Ash 7. Todora (feat. Irina Mikhailova) 8. The Pillar of Fire 9. Firestorm 10. Smoke Signals 11. Flicker 12. Katarino (feat. Irina Mikhailova) 13. The Phoenix Rises |
______________________________
Lubicie projekty, które łączą w swoich produkcjach uptempo z downtempo, elektronikę ze wstawkami instrumentalnymi, które godzą współczesne rozwiązania z motywami pierwotnymi? Odpowiada Wam muzyka, która ma taką siłę przekazu, że nie potraficie wysiedzieć w jednym miejscu, bez poruszania choćby małym palcem u stopy? Uwielbiacie artystów ciekawych, u których koloryt znajdziecie nie tylko w muzyce, ale i w całej oprawie występów, okładkach graficznych płyt? Jeżeli choćby połowa Waszych odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania, jest twierdząca, zapraszam do przesłuchania albumu FIREDANCE z maja 2014 roku, który można powiedzieć, jest ukoronowaniem 10-lecia twórczości projektu Kaya Project. Zatańczmy ognisty taniec, a może dosłownie, patrząc na okładkę płyty – zatańczmy w ogniu?
Po 4 latach od wydania albumu DESERT PHASE, Seb i Natasha Taylor po raz kolejny udowadniają, że są mistrzami w tworzeniu plemiennego klimatu, rodem z odległych krain, w który wsiąkamy dzięki tribalowym wstawkom, wokalowi Iriny Mikhailovej, dźwiękom fletu i innych instrumentów. W 2014 roku, nakładem Interchill Records ukazał się ich piąty album, FIREDANCE, a ja miałam to szczęście, że wiele kawałków tego albumu usłyszałam podczas ich występu na żywo na Boom Festival w sierpniu tego samego roku. Pamiętam ciarki na moich rękach, kiedy Irina swoim hipnotyzującym głosem wyśpiewywała KATARINO; nie mogę też zapomnieć, do jakiego stopnia pochłonął mnie ich występ, jak zwykle na najwyższym poziomie. Kiedy odtwarzałam po kolei kawałki najnowszego albumu, wspomnienia z lata wróciły, a ja zatęskniłam za festiwalowym tańcem czy to w pełnym słońcu, czy przy blasku księżyca, wśród palących się świeczek i tlących się kadzidełek. Dokładnie pamiętam ten moment, kiedy siedzieliśmy z przyjaciółmi na małym wzniesieniu nieopodal Boomowej sceny chillout, a słońce chyliło się ku zachodowi i wtedy z głośników sączyła się muzyka serwowana przez Kaya Project. Te dźwięki, w połączeniu z oprawą w postaci aktywnych festiwalowiczów kręcących poijkami i innymi kuglarskimi przedmiotami oraz tych rozleniwionych po całym upalnym dniu (leżących, siedzących, przechadzających się), sprawiły, że ten akurat występ Kaya Project, podczas którego rozbrzmiewały kawałki z albumu FIREDANCE, będę wspominała ze szczególnym sentymentem. Pora, w której wystąpili Kaya Project, nie mogła być lepsza – do zachodzącego słońca, a potem do gwiaździstego nieba, blasku księżyca i całej, nocnej otoczki festiwalu (wraz ze wszystkimi świeczkami, lampionami, małymi ogniskami, pachnącym czajem, zapachami kadzidełek i nie tylko) najlepiej pasują kawałki albumu FIREDANCE. Kiedy patrzę na okładkę tej płyty, którą po raz kolejny dla Kaya Project wykonała Suzanne Brady, mam ochotę, podobnie jak dwie tańczące kobiety, wskoczyć w ogień, bo wiem, że to nie jest ogień, który nas spala, trawi na zewnątrz i od środka, ale taki, który ma moc wyzwolenia z nas tego, co pierwotne – czegoś, co drzemie ukryte gdzieś głęboko, a do czego mamy dostęp tylko w momentach oczyszczenia poprzez sztukę. W moim przypadku takiego katharsis doświadczam, słuchając twórczości Kaya Project. Uwielbiam tego rodzaju estetykę i podejście do muzyki.
Mimo że Seb Taylor bardzo skupił się ostatnimi laty na pracy dla telewizji – tworzy muzykę do reklam, jest autorem muzyki do dokumentu przyrodniczego BBC „Buddha, bees & the giant hornet queen”, to wiem, że idealnym miejscem dla wyjawienia jego zdolności artystycznych są sceny transowych festiwali. Chciałabym kiedyś zobaczyć występ Kaya Project przy rozpalonym, ogromnym ognisku, wokół którego gromadziliby się wszyscy ci, którzy za pomocą ekstatycznego, plemiennego tańca, wyraziliby swoje emocje dokładnie tak, jak robiło to wielu naszych przodków na różnych krańcach Ziemi. Taniec od zawsze towarzyszy ludziom właśnie po to, by oczyścić ich dusze, wyjawić to, co ukryte. Taniec, do którego zachęca nas Kaya Project, odbywa się w blasku ognia po to, aby nikt z nas, tańczących, nie mógł chować swoich emocji, stanów, wrażeń pod osłoną nocy, gdzieś w ciemnym kącie, do którego nikt inny nie ma dostępu. Światło, jakie daje ogień, pozwala nam wszystkim spojrzeć sobie głęboko w oczy i dostrzec, że mimo różnic, naprawdę wiele nas łączy, mamy podobne odczucia, lęki, radości – w tańcu tą łączność widać najlepiej. Koniecznie pozwólcie się wciągnąć w OGNISTY TANIEC z Kaya Project – oby zadziałał na Was tak, jak na mnie.
______________________________
7 / 10
Kasia