Saafi Brothers – Supernatural
Saafi Brothers Supernatural 2007
2. Ready for the rise (Prepara) 3. Under The Sun 4. Frankfurt Beach 5. Take It Slow 6. Two Windows 7. Lunatic 8. High Moon 9. Something Outside 10. Under The Stars 11. Supernatural |
______________________________
Lubię senne albumy. Stuprocentowo senne, bardzo senne, trochę senne – zawsze spoko. Album SUPERNATURAL zalicza się do tych bardzo sennych, choć nastrój ten przerywany jest czasem nerwowym przebudzeniem, po którym następuje jeszcze przyjemniejsze uczucie senności. Rozpływające się, eteryczne wokale, miękki i ciepły bas oraz subtelne melodie tworzą klimat, w który warto się zanurzyć.
SUPERNATURAL PT.II działa tu na zasadzie wyostrzającego apetyt aperitifu, który zastosowany w niewłaściwych proporcjach może odurzyć. Mam wrażenie, że z każdą minutą dźwięki stają się bardziej wyraziste, docierają z większym natężeniem. Beat miękki i ciepły jak puchowa kołdra, spod której namiętna, portugalska wokalistka zwierza się ze swojego supernaturalnego samopoczucia – uroczy początek wieczoru. Linia melodyczna zapada w pamięci i należy do tych, które z miłą chęcią zataczają pętlę czasu z pomocą magicznego guziczka o nazwie „repeat”. Osobiście mam spory problem z uwolnieniem się od tego kawałka i przejściem w kierunku następnych. READY FOR THE RISE (PREPARA) ma w sobie sporo ognia, choć nie ma czym zauroczyć. UNDER THE SUN to prawdziwa saiko uczta. Piękny, rozległy beat, miękki jak łono puchacza przeplata się z rozwibrowanymi dźwiękami „from outer space”. Momentami nie potrzeba im nic więcej, by budować ten kawałek, czasem stają się częścią składową bardziej rozbudowanej konstrukcji. Ścieżka bardzo głęboka i jedna z moich ulubionych. Nieskażona wokalem. Nasycona przestrzenią. FRANKFURT BEACH jest leniwa. Potrzebuje trochę czasu, żeby się rozbujać. Kiedy już wjedzie na odpowiednie tory, niesie lekko w kierunku idealnego relaksu ze szłapką brodzącą w przesolonym morzu. Z końcówką nabiera większej głębi i niepokoju, choć wciąż sunie gładko i powoooli. TAKE IT SLOW też lubię. Jak każda ścieżka na tym albumie potrzebuje trochę czasu, żeby się rozkręcić (co bywa męczące, kiedy ma się świadomość, jakie soczyste dźwięki czekają już za chwileczkę i kiedy chce się już nimi cieszyć). Kawałek bardzo senny, uroczy i rozluźniający nawet najbardziej spięte poślady. Pojawia się i wokal, który jednak nie męczy, bo idealnie wpasowuje się w senną konwencję utworu. TWO WINDOWS – szczypta orientu. Najbardziej senny z najbardziej sennych ścieżek tego albumu. Sączy się najbardziej leniwie, za to bardzo przyjemnie i miło. Kawałek LUNATIC bardziej niż senny należałoby określić mianem hipnotyczny. Jednostajne podkręcane dźwięki ślizgają się po beat’cie. A ja robię się bardzo senna. HIGH MOON jest kawałkiem bardzo dziwnym, wykręconym w cztery strony świata, rozwibrowanym i zmutowanym. Mimo wszystko pozostaje w klimacie sennej podróży w krainę zawsze świeżej pościeli. SOMETHING OUTSIDE z euforycznego landscape’u przechodzi w roziskrzony psybient najwyższych lotów, by znów popłynąć w szeroką przestrzeń. UNDER THE STARS z odrobinę gitarowym brzmieniem właściwie rozkręca całą ścieżkę, by nie rozkręcić się wcale i pozostać rozkręcającą się, leniwą drzemką pod gołym niebem z rozrywką w postaci niejednej spadającej gwiazdy. SUPERNATURAL po raz drugi, choć słabszy i brzmieniowo uboższy. Jakby po solidnej uczcie zjeść paluszka, którego serwujemy jako przystawkę. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że kawałek jest mniej uroczy od SUPER NATURAL PT.II. Brzmi po prostu biedniej. Co zrobić.
Czwarty album Saafi Brothers to podróż po krainie snów, którą warto odbyć chociażby ze względu na najbardziej uroczy kawałek otwierający, a i kilka zakamarków muzycznych, w których można się na chwilę przekimać, też się znajdzie.
______________________________
7 / 10
Beata Brzoza