Flooting Grooves – Upsyde Downe

Flooting Grooves - Upsyde Downe
    PEAK RECORDS
    Flooting Grooves
    Upsyde Downe
    2007

      1. Mbirations
      2. Across The Threshold
      3. Thermal Shock
      4. Mystic Mountain
      5. Wavelength
      6. Birds
      7. Zero Defect
      8. Spacedrift

______________________________

Szwajcarski label Peak Records, znany zarówno fanom psychedelic trance, jak i spokojniejszych odmian tejże muzyki, zdołał zaistnieć dzięki kilku naprawdę dobrym albumom, które wypuścił na rynek. Tak więc grzechem byłoby nie wspomnieć tutaj np. o kompilacji pt. CHILLING GODDES, czy CHILLOGRAM, które dały się poznać głównie za sprawą doskonałego doboru artystów, jak i utworów.

Trzon projektu Flooting Grooves stanowi Pearce van der Merwe – młody, utalentowany artysta rodem z Czarnego Kontynentu. Album UPSYDE DOWNE to swoistego rodzaju „przyspieszacz”, bowiem z utworu na utwór tempo staje się coraz szybsze i szybsze. Zaczynając od delikatnie zakręconego MIBRATIONS, skończywszy na żywym i porywczym ZERO DEFECT. Ostatni kawałek SPACE DRIFT to tzw. miękkie lądowanie, czyli znów delikatniej i spokojniej. Może i brzmi to nieco chaotycznie, jednak słuchając tego albumu, nie sposób nie zauważyć, że całość idealnie ze sobą współgra. Album wręcz w mistrzowski sposób okraszony został wyraźnymi wpływami instrumentów etnicznych. Można wyłapać brzmienie takich instrumentów jak: darbuka, dunduny, balafuny czy djembe. Nie trzeba być też muzykiem, by usłyszeć melodie wygrywane za pomocą fletu, do którego brzmienia tak przyzwyczaił nas już Raja Ram (Shpongle).

Jeśli szukacie albumu, przy którym można delikatnie się pokołysać, to właśnie go znaleźliście. UPSYDE DOWNE, jak już wcześniej wspomniałem, potrafi wprawić nas w stan euforii, która często balansuje już na krawędzi psychedelic, progressive trance, jednak nie jest to na pewno album stricte „parkietowy”. Co ciekawe i chyba najważniejsze, projekt FLOOTING GROOVES ukazuje się nam poprzez swój debiutancki album, jako artysta wszechstronny i przede wszystkim nie przesiąknięty tak obecnie popularnymi nurtami jak electro czy house, które to tak często goszczą na nowych wydawnictwach firmowanych szyldem „psy”.

Podsumowując. Album, który właśnie recenzuję, bez wątpienia nie jest pozycją przeciętną, która po przesłuchaniu może być odstawiona na półkę, na której zalega pokryta warstwą kurzu płytoteka albumów zapomnianych. Osobiście wracam do UPSYDE DOWNE bardzo często i zawsze z tym samym, pozytywnym skutkiem. Bardzo solidna dawka hipnotycznego i poruszającego (szeroko pojętego) chillout’u. Umiejętne balansowanie z tempem i stopą poszczególnych utworów jest bezapelacyjnie największym atutem tego krążka. Faktem dopełniającym całości jest to, że album na pewno można nazwać psychedelicznym, a w moim przypadku to już 90% sukcesu.
______________________________

8 / 10
Marion