Ren Toudu ‎– Intangible

English / Polish version

Ren Toudu ‎– Intangible
    OVNIMOON RECORDS
    Ren Toudu
    Intangible
    2012

      1. We Are The Visitors
      2. Night Of The Lampyridae
      3. Healing Process
      4. Underneath The Bodhi Tree
      5. Untangling Waves

______________________________

Jestem trochę przekorną osobą, więc gdy kiedyś usłyszałem od znajomego, że INTANGIBLE to album, w którym „nic się nie dzieje”, postanowiłem sprawdzić to w sposób empiryczny. Moja opinia po przesłuchaniu tego albumu była zupełnie przeciwna. Otóż zacznę może od tego, że album na pewno do łatwych, lekkich i przyjemnych nie należy, wymaga sporego zaangażowania odbiorcy i poświęcenia mu całkowitej uwagi. Jeśli więc komuś z Was przyjdzie ochota włączyć go sobie jako wypełniacz ciszy na przykład podczas czytania książki, to od razu uprzedzam, nic z tego nie wyjdzie. Standardowo już w takich przypadkach polecam wygospodarować sobie godzinkę, wyjść gdzieś w plener, znaleźć jakieś wygodne miejsce, w którym nikt i nic nie będzie w stanie przeszkodzić Wam w podróży, w którą niewątpliwie zabierze Was Ren Toudu, założyć słuchawki i nacisnąć przycisk „play” w odtwarzaczu. No i oczywiście złapcie się czegoś mocno, przy starcie trochę rzuca…

Począwszy od tytułu, bo zapewne nie jest on przypadkowy, który w wolnym tłumaczeniu oznacza nie mniej, nie więcej jak imponderabilia i z całą odpowiedzialnością, którą biorę na swoje barki (już po przesłuchaniu tego albumu), stwierdzam, że jest on trafiony w samo sedno. Zawartość albumu nie tylko wyraża to, co niematerialne i nieuchwytne, ale (przynajmniej w moim wypadku) powoduje egzoftalmię i znaczący opad żuchwy. Nie muszę chyba dementować, jak chybione było określenie, że w albumie „nic się nie dzieje”, bo zapewniam, że nie tylko jest wprost przeciwnie, ale momentami dzieje się tam aż za wiele. Nie jest to na pewno sztampowy album, jakich wiele, który swoimi euforycznymi wstawkami rozpuszcza nas i rozkłada na czynniki pierwsze, to coś zupełnie innego niż to, do czego ostatnio zdołaliśmy przywyknąć. Utwory są długie (trwające blisko dwadzieścia minut), złożone, głębokie i bardzo hipnotyczne. Na próżno szukać tu ckliwych i przesłodzonych do granic możliwości numerów, zostały one zastąpione niekończącymi się plamami dźwiękowymi, które w efuzyjny sposób łączą się ze sobą w jedną potężną całość. Asymilacja z dźwiękami natury, którymi krążek jest przesiąknięty (wystarczy tylko dobrze się wsłuchać), dodatkowo zwiększa doznania, kiedy słucha się go na otwartej przestrzeni, paraliżująco wpatrując się w przesuwające się na niebie chmury. To tak naprawdę chyba nie jest nawet muzyka, to coś w rodzaju performance’u, w którym główną rolę odgrywa dźwięk, a przelatujące przed oczyma wizje kształtuje już tylko potęga naszego umysłu. Licznie występujące CEV’y w połączeniu z asocjacyjnie następującymi po sobie skojarzeniami, idealnie komponują się z „plamami dźwiękowymi” prezentowanymi przez Ren Toudu.

Trzeba być bardzo odważnym, by wydać taki album – odważnym, bo pewnie nie osiągnie on nigdy miana Złotej lub Platynowej Płyty. Daleko mu również do mainstreamu czy chociażby tego, co potocznie określa się mianem undergroundu. INTANGIBLE to coś w rodzaju rytuału, testu czy jesteśmy już gotowi… Zapytacie, na co? Po przesłuchaniu albumu będziecie znali odpowiedź na to pytanie…

______________________________

9 / 10
Marion