Younger Brother – Vaccine
Younger Brother Vaccine 2011
2. Shine 3. Pound A Rhythm 4. Safety In Numbers 5. Night Lead Me Astray 6. Train 7. Spinning Into Place 8. System 700 9. Tetris |
______________________________
No i doczekaliśmy się. Trudno chyba wyobrazić sobie większą radość niż tą, która wypełnia każdego wielbiciela psydźwięków, kiedy brtytjska, legendarna już wytwórnia Twisted Records wypuszcza nowy album. Nie ma większego znaczenia, czy to Hallucinogen, Shpongle, czy Younger Brother – absolutnie żadnego. Pewne jest, że album i tak wywoła ogromne zainteresowanie w całym psyświatku i zostanie przesłuchany przez każdego szanującego się psyfreaka. Potem oczywiście przyjdzie czas na opinie, recenzje, krytykę i słowa uznania, a internetowe fora dyskusyjne na pewno zanotują wzmożony ruch w tematach poświęconych nowemu albumowi. Dlaczego? No jak to dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że płyta została wydana pod skrzydłami Twisted i to chyba wystarczający powód, więcej nic pisać nie trzeba, prawda?
Younger Brother, czyli brytyjski duet zasilany przez Benji Vaughana (Prometheus) i Simona Posforda (Hallucinogen), kazał swoim fanom czekać długie, a dla niektórych z pewnością zbyt długie cztery lata na ukazanie się nowego krążka. Kiedy w 2007 roku wydali THE LAST DAYS OF GRAVITY, chyba nikt nie przypuszczał, że ich kolejny album będzie tak różny i wywoła (a wierzcie mi na słowo, że tak właśnie będzie) tyle kontrowersji. Przede wszystkim, skład projektu został zasilony przez kolejnego, „młodszego brata”, którym okazuje się być niejaki (szkoda, że w sensie dosłownym) Ruu Campbell, który pełni teraz obowiązki naczelnego wokalisty w zespole. Ruu został także naczelnym frontmanem całego projektu, oczywiście kosztem Benji’ego i Simona – po co komu taki zabieg? Czemu ma to służyć? Odpowiem szczerze: pojęcia nie mam!
Przesłuchałem album trzy razy, zanim zdecydowałem się na napisanie tej recenzji. Starałem się nie sugerować opiniami, które z prędkością rozpędzonej lokomotywy zalewają Internet. Starałem się nie brać pod uwagę ich koncertu na żywo, który promował album VACCINE. Wiadomo przecież, że muzyka odbierana na żywo znacznie różni się od tej słuchanej w domowym zaciszu. Inna rzecz z kolei, że nie wszystko brzmi tak samo dobrze w domu, jak na koncercie (i odwrotnie). Zatem eliminując wszystkie zewnętrzne bodźce, które mogły w jakikolwiek sposób wpłynąć na moją decyzję, postanowiłem przesłuchać najnowszy album Younger Brother – VACCINE. Przyznam, że troszeczkę z niedowierzaniem słuchałem kawałka po kawałku, nie mogąc doczekać się kolejnego i mając nadzieję, że ten nazwijmy go „nowy nabytek” wreszcie zamilknie – niestety nie doczekałem się tego momentu. Powiem otwarcie, że zdecydowałem się na ponowny odsłuch tylko dlatego, że to sam YB stoi za tym albumem – no tak, ikona psychodelicznej muzyki, wyznacznik nowych trendów, mistrzowie budowania atmosfery i manipulacji uczuciami, jakie towarzyszą mi do dziś, kiedy słucham rarytasu w postaci A FLOCK OF BLEEPS. Niestety następne odsłuchy przynoszą tylko kolejne rozczarowania. Moim zdaniem, gdyby album nie był opatrzony etykietą Twisted Records, na pewno skończyłoby się na jednym razie (co więcej, gdybym nie miał w zwyczaju słuchać płyt od deski do deski, to pewnie wyłączyłbym po trzecim kawałku). Nie tylko brak tu ducha starego, dobrego YB, ale przede wszystkim album jest bardzo odtwórczy – słuchając go, mam wrażenie, że został nagrany, by można było go słuchać w brytyjskich stacjach radiowych, stojąc w korku na ulicach Londynu. Muzyka dla mas z miernym wokalem, który wręcz przeszkadza w odbiorze, bo czasami, gdy wsłucham się bardziej, dostrzegam w głębi charakterystyczne dźwięki, do jakich zdążyli przyzwyczaić nas Młodsi Bracia – Simon i Benji. Zastanawia mnie, w jakich odbiorców tym razem zdecydowali się uderzyć, wydając album w stylu British pop? W angielskich nastolatków borykających się z problemami, które towarzyszą w okresie dorastania i buntu? A może zamarzyła się im kariera w MTV, czy w innych, bardziej lub mniej komercyjnych stacjach telewizyjnych i radiowych? Próbując po raz kolejny udzielić odpowiedzi na te właśnie pytania, bezradnie rozkładam ręce, bo nie mam zielonego pojęcia. Niestety płyta rozczarowuje. Mimo że Twisted zawsze było i pewnie będzie moją ulubioną wytwórnią, tym razem niestety YB nie sprostali zadaniu. Myślę, że oczekiwania fanów co do albumu VACCINE były na pewno większe, a jeśli nie większe, to na pewno skierowane w nieco inną stronę. Oczywiście nowatorstwo jest jak najbardziej wskazane (choć jak już wspomniałem wcześniej, dla mnie ta płyta jest raczej odtwórcza niż nowatorska), ale jednak w tym wypadku lepiej byłoby pójść w nieco inną stronę.
Podsumowując, zastanawiam się nad jakimiś pozytywnymi cechami albumu, który po długich latach oczekiwania wpadł wreszcie w moje ręce. Przede wszystkim myślę, że YB popełnili błąd, stawiając na pana Ruu, bez niego ten album byłby zupełnie inny, a to, że lepszy, nie ulega najmniejszym wątpliwościom. Eksperymenty w tym wypadku nie sprawdziły się, a powiedzenie, że „nie zmienia się zwycięskiego składu”, wydaje się nabierać tutaj zupełnie nowego znaczenia.
______________________________
5 / 10
Marion