Toires – Yasmina

English / Polish version

Toires - Yasmina
    MAHANA BAY LABEL
    Toires
    Yasmina
    2010

      Cd 1 Yasmina
      1. Toires – Smoking Gun (Wesh Mix)
      2. Toires vs Namgyal – Blue Night
      3. Toires – Ma Wal’hob
      4. Gravity Co – Crystalline
      5. Les Voisins d’En Face – Je Suis Un Apache
      6. Toires – Sanati
      7. Natacha Atlas – Hayati Inta
      8. Toires – Menara
      9. Toires – Nabab (Jong Remix)
      Cd 2 Live
      1. Toires – Nafas Al Ayat
      2. Toires – Tali
      3. Toires – Smoking Gun
      4. Toires – Menara
      5. Toires – Mk 47
      6. Toires – Feeling
      7. Toires – Azif Laile (Namgyal Remix)
      8. Toires – Gator D.
      9. Toires – Market Beach
      10. Toires – Kia

______________________________

Wśród przedstawicieli psybientu Toires to już prawdziwa klasyka. Florian Sériot plus zaproszeni przyjaciele wyrwali mnie z letniego letargu swoim nowym, dwupłytowym albumem YASMINA. Wyrwali bardzo skutecznie, przywracając jednocześnie wiarę, że w tym stylu muzycznym można tworzyć wartościowe rzeczy, nie wkładając większości energii w kręcenie różnego rodzaju pluginami. Toires to bardzo ludzka, ciepła muzyka, mimo dużej ilości elektroniki. YASMINA to potwierdza, bez dwóch zdań. Zawiera też to, co w psybiencie lubię najbardziej, czyli swobodne balansowanie między różnymi stylami muzycznymi, bez tracenia tempa i klimatu.

SMOKING GUN zaczyna się niby sto innych, „arabizujących” płyt, ale już po pierwszych sekundach wiadomo, że banału nie trzeba się obawiać. Żywy, mięsisty bas i świdrująca perkusja wprowadzają niepokój w ambientowo-wokalne plamy dźwięku. Powstaje podskórne napięcie, na zmianę łagodzone i rozpalane – świetne intro, budzące ciekawość, co dalej.
BLUE NIGHT zaskakuje luźnym, dosyć schematycznym bitem, w który wplata się po chwili rytmiczna, lekko funkująca gitara, murzyńskie zaśpiewy i dawno zapomniany przez muzyków vocoder, jakby żywcem wyjęty z nagrań Electric Light Orchestra. O dziwo, wszystko razem brzmi lekko, radośnie i wcale nie archaicznie.
MA WAL’HOB – tutaj bardziej dubowo z arabskimi przyprawami. Bas cały czas genialny, budzący wrażenie mocy, po mistrzowsku splątany z gitarą trochę jak u Edge’a z U2, tylko lepszą. Niby spokojna ta muzyka, a człowiek czuje się coraz bardziej naładowany energią.
CRYSTALLINE, remix numeru Gravity Co – ten kawałek mnie zabił. Toires najwyraźniej nie zamierza mnie usypiać i podkręca tempo. Klimat zrobił się rockowy, co może mogłoby komuś przeszkadzać na takiej płycie. Mnie nie, wręcz przeciwnie. Energia gromadzona w trzech pierwszych utworach nareszcie wydostała się na powierzchnię. Czemu tak mało jest takich odważnych płyt? Odpowie ci tylko wiatr…
JESTEM APACZEM. Nie ma sprawy. Tempo znowu wzrasta, chociaż myślałem, że to już nieosiągalne. Stylu tego kawałka nie podejmuję się określić. W każdym razie bardzo dobrze mnie rozbudził podczas nocnej jazdy samochodem. Lekkość, dowcip i inteligencja, tyle powiem.
SANATI i arabskie klimaty, podlane mocnym basem. To właśnie lubią tygrysy. Chwila odpoczynku po indiańskich wygłupach, ale tempo płyty jest bardzo skutecznie podtrzymane. Okazuje się, że sitar niekoniecznie musi tylko koić.
HAYATI INTA – i znowu Natacha Atlas, którą słyszeliśmy w poprzednim numerze, tym razem w towarzystwie instrumentów i głosów o wiele bardziej etnicznych. Klimat albumu zaczyna się uspokajać, rozpływać w pierwotnych zaśpiewach, co daje mocno psychedeliczny klimat, jeśli oczywiście płyty słucha się w całości, w odpowiednim miejscu i czasie…
MENARA – tu już wiadomo, że zbliżamy się do końca, tempo stylowo opada. Co nie znaczy, że robi się nudno. Szczególnie druga połowa utworu elektryzuje smakowitym połączeniem niespokojnego basu i czegoś w rodzaju skrzypiec ucharakteryzowanych na arabski oud. NABAB – po wstępnej, ambientowopodobnej zmyłce pojawia się kojący klimat jazzowej piwnicy z fortepianem i saksofonem. Pyszny deser, serwowany przez Floriana Sériot bez żadnych wątpliwości w kwestii mieszania stylów. Piękne zakończenie pięknej płyty. Chylę czoła.

Druga część albumu YASMINA to zapisy występów Toires na żywo – tutaj klimat bardziej jednorodny, czyli arabizujący dubowo chill, jeśli mogę tak się wyrazić. Trzeba opaść na hamak i posłuchać – inaczej się nie da.
Cała płyta zrobiła na mnie niezwykle dobre wrażenie. Odważna, profesjonalna do bólu w niezliczonej ilości smaczków i szczegółów. Inteligentna i kreatywna, mimo że posługująca się często dobrze sprawdzonymi schematami. Ciekaw jestem, ilu słuchaczy wytrzyma tą czasem skrajnie dobraną mieszankę stylów, ale ja jednego jestem pewien – w tym wypadku od mieszania głowa nie rozboli, wręcz przeciwnie.
______________________________

8 / 10
Swen (dzoncy) Stroop