The Future Sound Of Ambient
Compilation The Future Sound Of Ambient 1995
WILLIAM ORBIT’S STRANGE CARGO Speedlearn HIGHER INTELLIGENCE AGENCY Camillo ANALOGICAL Out Of Body (Radio Edit) INNERSPHERE Inner Rhythm (Bio Sensitive Mix) PARADISE 3001 Lifeforms THE FUTURE SOUND OF LONDON Solar Temple INTERMIX Travel Without Moving KARMA DE LA LUNA Ballet Fusion (Radio Edit) SVEN VATH Paper Desert IN THE NURSERY Lotus Position THE IRRESISTIBLE FORCE Set The Controls For The Heart Of The Sun NEMESIS |
______________________________
Stare jak świat, a jednocześnie świeże jak poranne, ciepłe bułeczki – dziwne, co? Tak przeciwstawne uczucia mogą towarzyszyć nam tylko wtedy, gdy odkrywamy na nowo to, co miał nam do zaoferowania muzyczny, chilloutowy świat ponad piętnaście lat temu. Pochłonięci tym, co oferuje nam dzisiejszy rynek, często zapominamy o tym, co kiedyś budziło nasz muzyczny zachwyt. To, co nas inspirowało, dodawało energii, pozwalało uciec w krainę zapomnienia. Jako że ostatnio wszystko, co „nowe” stało się dla mnie zbyt oklepane, a śmiało mogę powiedzieć, że wręcz monotonne, postanowiłem trochę poszperać w szerokiej, ambientowej kolekcji. W ruch poszły klasyki jeszcze z lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, a następnie ciut młodsze i zarazem bardziej psybientowe albumy. Takim właśnie albumem, czy raczej kompilacją, która od razu przykuła moją uwagę, była pierwsza część serii THE FUTURE SOUND OF AMBIENT. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo czułem, że William Orbit, Higher Innteligence Agency, FSOL czy Sven Vath nie bez przyczyny pojawili się na tej płycie, skompilowanej przez dwóch Izraelczyków – Avi Yossefa i Gala Offera. Czy warto było szperać i wracać w przeszłość? Sprawdźmy! „The Trip Begins …”.
THE FUTURE SOUND OF AMBIENT rozpoczyna William Orbit’s Strange Cargo swoim urokliwym i nastrojowym MILLION TOWN. Utwór ten to spokojna i cicha przechadzka po opuszczonej metropolii wśród tajemniczych świstów, szmerów, i lekko słyszalnych, pojedynczych głosów. Higher Intelligence Agency mówi samo za siebie – musi być dobrze! SPEEDLEARN charakteryzuje jednostajny, uptempowy beat, który w połączeniu z pojawiającą się wokalizą i szerokim zastosowaniem przeróżnych efektów, wprowadza nas w bardzo radosny stan. Tą błogą radość i szeroki uśmiech na twarzy podtrzyma jeszcze Analogical ze swoim CAMILLO, który rozpoczyna się dość smętnie, ale wraz z pojawiającym się beatem wszystko wraca do normy, a nasze nogi aż rwą się do tego, aby „potupać”. Kolejna pozycja wbije nas w wygodny fotel, każe zamknąć oczy i odpłynąć w kosmiczny raj psychedelicznych dźwięków. OUT OF BODY – gwarantowane. INNER RHYTHM przywróci nas do realnego świata i ponownie w uptempowym klimacie rozwinie nasze skrzydła radości. Pełno tu świstów, szmerów, podmuchów i całej gamy przeróżnych pozytywnych wibracji. Utwór numer sześć. Myślę, że jakikolwiek komentarz jest tutaj zbędny. Kto zna – ten wie, kto nie zna – poznać musi! LIFEFORMS (FSOL) – klasyk oraz swego rodzaju prekursor wszystkiego, co psybientowe w dzisiejszym muzycznym świecie. Wulkan pozytywnej energii, dodatnich wibracji i przede wszystkim niezapomnianych wrażeń. Intermix zabierze nas do SŁONECZNEJ ŚWIĄTYNI, a sami staniemy się świadkami tajemniczego rytuału. Niesamowitego charakteru temu utworowi nadaje wykorzystanie przez Billa Lebba i Rhysa Fulbera gardłowego śpiewu mongolskich mnichów pojawiającego się wiele razy w tym kawałku. SOLAR TEMPLE to nie tylko najdłuższa pozycja na kompilacji, ale również najbardziej zróżnicowana i najbardziej tajemnicza. Osiem – i bez najmniejszego, fizycznego ruchu przenosimy się w inny wymiar wszechświata. Karma De La Luna stara się nas do tego przekonać, lecz chyba troszkę na siłę. W każdym razie, na siłę, czy też nie – udaje mu się tego dokonać. Sven Vath na ambientowej kompilacji? Pierwsze odczucie – ktoś chyba coś pomylił. BALLET FUSION to „łagodna” i moim zdaniem oczywiście lepsza strona Svena. Lekko rozbrzmiewające skrzypce szybko jednak przeistaczają się w „medium power ambient”. Minus taki, że to tylko wersja „radio edit”, powinno być zdecydowanie dłużej. PAPER DESERT braci Humberstone w urokliwym stylu „modern classical” rozbrzmiewa w głośnikach i idealnie wkomponowuje się w tło wieczornych pogaduszek. Zdecydowanie preferuję taki styl od lounge’owego, bezcelowego leżenia na kanapie. Przedostatni kawałek, LOTUS POSITION to istna medytacyjna i relaksująca wędrówka po najdalszych zakamarkach naszej świadomości. Morris Gould idealnie nastraja nas do (niestety) ostatniej dawki chillu, jaką jest SET THE CONTROLS FOR THE HEART OF THE SUN w wykonaniu fińskiego trio Nemesis. Końcowy utwór to błogi stan upojenia chilloutowego, który idealnie kończy naszą niezapomnianą podróż po THE FUTURE SOUND OF AMBIENT.
Reasumując – “we should go back to the roots!”.
______________________________
9 / 10
Tofik