Aes Dana – Leylines
Aes Dana Leylines 2009
2. Bam (Album Edit) 3. Oxyd 4. Heights 5. Adonai 6. Leylines 7. Lysistrata (Album Edit) 8. Signs 9. Inter 10. Blossom |
______________________________
Niezwykle trudnym zadaniem dla muzyka jest stworzenie własnego, niepowtarzalnego stylu, który byłby z jednej strony rozpoznawalny już po kilku pierwszych dźwiękach, a z drugiej – „plastyczny”, pozwalający na zmiany, przekształcenia. Projekt Aes Dana, za którym kryje się Vincent Villuis, z całą pewnością wlicza się poczet artystów, którzy wypracowali wyraźny styl na scenie muzyki chillout, downtempo i ambient. Całkiem niedawno, bo w czerwcu 2009 roku, na rynek muzyczny wszedł świeżuteńki, czwarty w dorobku Aes Dana album o interesującym tytule LEYLINES. Na stronie Ultimae Records można znaleźć krótkie wyjaśnienie tytułu: „For those who believe in them, Leylines are invisible lines of forces that connect centers of geomagnetic power to one another.” Okładka albumu może dodatkowo dostarczyć pewnych wskazówek odnoszących się do słowa LEYLINES – dwie dłonie, a dokładnie ich wewnętrzne strony dotykające się koniuszkami palców. Na dłoniach pełno linii, połączeń, szlaczków, znaków, okręgów przypominających trochę rysunki astronomiczne z kalendarza Majów. Dla mnie to linie życia będące śladami istotnych i tych mniej istotnych wydarzeń, spotkań z niezwykłymi ludźmi, nieoczekiwanych zwrotów; może oznaczają drogi przebyte za życia, a może i przyszłe losy?
Przejdźmy jednak do muzyki, jaką znajdziemy w LEYLINES… Na stronie Ultimae pojawia się wzmianka, która ma na celu powiązanie tytułu z utworami, a co więcej próbę wyjaśnienia intencji Vincenta Villuis’a: „Throughout the album, the artist builds upon the concept of connections that exist between various musical genres and influences, interlinks between the elements surrounding us, the feelings of life.” Ładnie brzmi, ale czy tak jest do końca – tego nie wiem, może do mnie to przesłanie nie dotarło, chociaż album był przeze mnie przesłuchiwany już kilka razy. Na pewno całość LEYLINES tętni życiem, czuć tutaj wpływ żywiołów, kawałki często są mocne, z wyraźnie zarysowaną linią melodyczną, z „tłustym” beat’em. Aes Dana znowu bombarduje nas mrocznymi tłami, bardzo charakterystycznymi i nadającymi całości specyficznego klimatu, kojarzonego jedynie z Villuis’em. Powiem bez ogródek – do tej pory mam mieszane uczucia co do czwartego albumu Aes Dany. Z jednej strony dostaję to, czego oczekuję, a z drugiej – nie. Spróbuję wyjaśnić…. Wśród kawałków tworzących cały album na pewno znalazłam takie, do których będę wracała niejednokrotnie – m. in. powalił mnie kawałek ADONAI (szczególnie mocne uderzenie około siódmej minuty i końcówka), LYSISTRATA (piękny chill, głęboki, wkręcający, zachęcający do tańca; chyba mój ulubiony na tym krążku, chociaż nie bardzo pasuje mi do niego tytuł LYSISTRATA, bo za bardzo kojarzy mi się z komedią Arystofanesa i automatycznie porównuję treść utworu do treści komedii). Bardzo odpowiada mi ALIGNMENTS, który rozpoczyna album i od razu po jego pierwszych dźwiękach czuć rękę i muzyczną wyobraźnię Villuis’a; tytułowy LEYLINES dosyć typowy dla Aes Dany, z dźwiękami prosto z kosmosu, które słychać w tle. Niestety chociaż znajduję rewelacyjne kawałki, ukochany styl Aes Dany, który trafia w mój gust, to nie potrafię uniknąć porównania choćby do SEASON 5 czy MEMORY SHELL i cały czas czuję, że Vincent o czymś zapomniał, nie zaskoczył mnie szczególnie i nie do końca sprostał moim wymaganiom. Może spodziewam się niemożliwego? Myślę, że nie, bo jak już niejednokrotnie Villuis pokazał, stać go na wiele i chyba najlepsze dopiero nadejdzie.
LEYLINES to naprawdę bardzo dobry album, zasługujący na uwagę, klimatyczny, utrzymany w podobnej tonacji, tematyce, spójny, ale jak dla mnie czegoś mu brakuje. A może jestem zbyt wybredna?
______________________________
9 / 10
Kasia