Shpongle – Nothing Lasts… But Nothing Is Lost

Shpongle - Nothing Lasts… But Nothing Is Lost
    TWISTED RECORDS
    Shpongle
    Nothing Lasts… But Nothing Is Lost
    2005

      1. Botanical Dimensions
      2. Outer Shpongolia
      3. Levitation Nation
      4. Periscopes Of Consciousness
      5. Schmaltz Herring
      6. Nothing Lasts..
      7. Shnitzled In The Negev
      8. …But Nothing Is Lost
      9. When Shall I Be Free?
      10. The Stamen Of The Shamen
      11. Circuits Of The Imagination
      12. Linguistic Mystic
      13. Mentalism
      14. Invocation
      15. Molecular Superstructure
      16. Turn Up The Silence
      17. Exhalation
      18. Connoisseur Of Hallucinations
      19. The Nebbish Route
      20. Falling Awake

______________________________

Eksplozja dziwacznych, nie pozwalających się ujarzmić dźwięków, które dobiegają z każdej strony, z innego zakątka świata, wiercąc przy tym ogromną dziurę w brzuchu i docierając do najbardziej ukrytych korytarzy świadomości, do tej pory jakby uśpionej – po prostu Shpongle.
Trochę to krzywdzące, że próbuję w wielkim skrócie podsumować szponglowe granie, którego de facto nie da się podsumować. Ma w sobie coś z nieograniczoności, poczucia nieskończonej wolności, niemal boskiego geniuszu, natchnienia danego przez Muzy. Każdy kawałek maluje inny obraz w wyobraźni, a to, co je łączy, to magia, muzyczne poczucie humoru i psychedeliczny do szpiku kości świat. Szponglowa kraina jest otwarta dla tych, którzy są chętni na nowe doznania i mają choć trochę odwagi, żeby zaryzykować i spróbować czegoś, co może na trwałe zmienić świadomość, wyobraźnię i wrażliwość muzyczną. Jeżeli komuś wydaje się, że w muzyce już nic nowego nie jest w stanie odkryć, nic go nie zaskakuje, to szczerze radzę się skupić i słuchać uważnie tego, co w kwestii dźwięków ma do zaprezentowania Simon Posford i Raja Ram. Gwarantuję, że chociaż album z 2005 roku NOTHING LASTS… BUT NOTHING IS LOST nie każdemu przypadnie do gustu, może wypadnie gorzej na tle poprzedników, ale na pewno podaruje odrobinę świeżości, nowych pomysłów, pozwoli spojrzeć na muzykę z innej perspektywy i zmieni percepcję. Ta zmiana może nie być widoczna gołym okiem od razu, ale ukrywając się długo w jednym z kątów podświadomości, kiedyś, w niespodziewanym momencie eksploduje, burząc przy tym cały poukładany do tej pory świat.

Słuchając NOTHING LASTS… BUT NOTHING IS LOST, przypomniała mi się pewna historia.
„NIC NIE TRWA (wiecznie)… ALE NIC NIE JEST STRACONE” – powiedział schorowany, ale pogodny staruszek, siedząc na ławce obok drugiego, wesołego staruszka. „Masz czas? – powiedział pierwszy- Nie przeszkadzam ci? Nie? To opowiem Ci o mojej podróży dookoła świata. W ciągu jednego dnia byłem w dziesięciu miejscach na kuli ziemskiej i nie tylko. Nie wierzysz, co? Ale i tak ci opowiem. Moja pamięć trochę zawodzi, ale ten jeden jedyny dzień pamiętam dokładnie.
1. Wenezuela. Ale wtedy słońce grzało! I te ptaki, takie niespotykane, ćwierkały cały dzień. Pamiętam zapach wenezuelskich kwiatów; nigdy nie czułem podobnego zapachu. Jakieś dziecko próbowało wymówić pierwsze słowo słodkim głosem, ale kontrabas zagłuszył dźwięki, które wydobywały się z maleńkiego gardła. Aaaa, i jeszcze motyl przecinający tęczę nad wodospadem. Przepiękny widok!
2. Poznałem członka pewnego plemienia, którego nazwy nie pamiętam. Wiem, że coś z nim paliłem, ale nie pamiętam co… Byłem jakby w innym wymiarze, nie wiem, czy ktoś mnie zahipnotyzował, ale pamiętam jedynie szlaczki, wzorki w mojej głowie i uczucie, że latam.
3. Brazylia. Ale się działo! Te piękne, brazylijskie kobiety o ciałach w kształcie gitary na karnawale w Rio, gitary hiszpańskie, feeria barw, głośno, zmysłowo. Pióropusze, kolorowe stroje, szybkie tempo, mnóstwo wrażeń.
4. Później byłem gdzieś w krajach arabskich. Pamiętam Alladyna latającego na dywanie. Śpiewał raz swoim, a raz jakimś dziwnym, zmodulowanym głosem, który zupełnie do niego nie pasował.
5. Wszystko mi się mieszało, chyba od nadmiaru wrażeń. Byłem niespokojny, próbowałem ogarnąć myśli, ale było trudno.
6. Musiałem ochłonąć. Zagrałem na pianinie – to mnie uspokoiło na chwilę, ale nie na długo – ktoś zaczął grać na kontrabasie, który już gdzieś słyszałem tego dnia.
7. Pojawiły się dziwne stwory, kompletnie nie wiedziałem, co o tym myśleć. Właściwie to wiedziałem – wydawało mi się, że zwariowałem.
8. Czułem, że nadchodzi coś wielkiego, przyroda pachniała jakoś tak inaczej, życie wydawało się piękniejsze, delikatniejsze.
9. Spotkałem kobietę o oszałamiającej urodzie, z pięknymi, kręconymi włosami, która swoim śpiewem i zgrabnymi, tanecznymi ruchami sprawiła, że pierwszy raz w życiu poczułem się zakochany.
10. Śpiewała i tańczyła dla mnie długo, gdy nagle wśród dźwięków trąbek pojawił się Adonis i zabrał moją piękną Afrodytę.”
„Ja też przemierzyłem prawie cały świat w ciągu jednego dnia – powiedział drugi staruszek – i jeżeli chcesz, opowiem Ci dziesięć historii z mojego życia.
11. Afryka. Uczestniczyłem wraz z szamanami w jakichś dziwnych obrzędach. W wielkich kotłach gotowano napar, który wraz z rytualnym tańcem miał pomóc w osiągnięciu ekstazy, a idąc dalej – w łączności z boskimi istotami.
12. Ale dziwnie mówią! Co to za język, nigdy go nie słyszałem, ale wszystko rozumiem…
13. Budzę się i wydaje mi się, że nie wiem, co się ze mną działo. Chyba wypiłem napar szamana i dlatego nic nie pamiętam. Ale teraz słyszę flet, wesołe dźwięki, a w oddali pieśni wykonywane przez afrykańskie plemię.
14. Jestem chyba w Azji. Wsłuchuję się w inwokację kobiety do jakiegoś bóstwa. Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś modlił się tak z całego serca.
15. Strasznie dziwnie się czuję. Ktoś mówi, że przechodzimy w inny wymiar, ale ja i tak czuję, że już jestem w innym wymiarze. Ciągle słyszę flet i kontrabas.
16. AAAAAAAAA!!!! Krzyczę! Spadam w dół, słyszę szybki rytm muzyki, aż mam ochotę tańczyć.
17. Uf, potańczyłem, to teraz rozłożę się na jednej z łąk i posłucham, jak pasterz gra na flecie.
18. Patrzę w niebo i widzę, że chmury przesuwają się szybko, zmieniają swoje postacie, łączą się i rozchodzą. Chyba mam halucynacje.
19. Jak dawno nie słyszałem dźwięku gitary elektrycznej. Przypomniały mi się koncerty, na których bywałem w młodości.
20. Gitarę elektryczną zastępuje akustyczna i delikatnie gra mi do ucha, a ja siedząc na plaży gdzieś na wybrzeżu Andaluzji, wpatruję się w ocean i rozmyślam.”

W duecie można naprawdę wiele zdziałać – Simon i Raja Ram podobnie jak dwóch staruszków opowiadają historie, może zmyślone, może prawdziwe, ale na pewno pozwalające wyzwolić emocje, które kryją się gdzieś głęboko w duszy. Historie opowiadane w NOTHING LASTS… BUT NOTHING IS LOST oscylują wokół rzeczywistości i nierzeczywistości, a stworzono je po to, by życie nabrało trochę koloru i ani przez chwilę nie było nudne.

P. S. Na wewnętrznej stronie okładki znajdziemy dedykację ku pamięci zmarłego w 2000 roku etnobotanika Terence’a McKenna, którego nazwisko powinno być doskonale znane chyba każdemu zjadaczowi psychedelicznego chleba.
______________________________

10 / 10
Kasia