Zero Cult

English / Polish version

Zero Cult
    WHERE: Izrael
    WHAT: muzyka elektroniczna
    ALBUM: Clouds Garden
    PARTY: na świeżym powietrzu
    LIKE: książki
    DISLIKE: nudzić się
    PRIVATELY: miłość
    CONTACT:
    Myspace
    Facebook

Pochodzący z Izraela, Emil Ilyayev powołał do istnienia projekt Zero Cult w 2003 roku. Od tego czasu wkładał wiele wysiłku, żeby stworzyć niepowtarzalny i wyrazisty styl, który od pierwszych sekund byłby kojarzony tylko i wyłącznie z jego brzmieniem. W 2006 roku za sprawą Cosmicleaf Records i jej założyciela (Nick’a Miamis’a), zaprzyjaźnionego z Emilem, udało się wydać pierwszy solowy album w dorobku Izraelczyka – mowa oczywiście o płycie ART OF HARMONY. Zero Cult pozostał pod skrzydłami Cosmicleaf Records i w ciągu kolejnych lat pod szyldem tej wytwórni ukazywały się następne chilloutowe albumy: IKEBANA (2007), DREAMS IN STEREO (2009) oraz CLOUDS GARDEN (2010). Rok 2010 był dla Emila bardzo pracowity – oprócz wspomnianego albumu CLOUDS GARDEN, zaprezentował nam kolejną odsłonę swoich muzycznych umiejętności w postaci płyty WHERE RIVERS HAVE NO NAME, która ku zaskoczeniu wyszedł spod skrzydeł innej wytwórni – Chillcode Music. Muzykę projektu Zero Cult w skrócie można zaklasyfikować jako mieszankę downtempo, ambientu, a także elementów progresywnych.

Poniżej prezentujemy Wam wywiad, jakiego udzielił nam Emil Ilyayev w 2010 roku, jeszcze zanim ukazały się jego dwa nowe albumy – CLOUDS GARDEN oraz WHERE RIVERS HAVE NO NAME. Zachęcamy do poznania sylwetki bardzo skromnego (w naszym odczuciu) artysty, który w bardzo szczery sposób przedstawia trochę inny punkt widzenia na obecną muzykę chilloutową i jej losy.

Ashoka: Witaj Emil. Bardzo Ci dziękujemy, że dałeś nam szansę, żebyśmy mogli Cię bliżej poznać. Nie chcemy marnować Twojego czasu, zatem zacznijmy nasz wywiad od pytania dotyczącego pierwszych kroków, jakie stawiałeś na drodze tworzenia muzyki. Wiemy, że swoją muzyczną aktywność jako Zero Cult rozpocząłeś w 2003 roku. Co działo się przed tym rokiem i czym zajmowałeś się później?

Właściwie, to okres sprzed 2003 roku był dla mnie dosyć zabawnym etapem, bo grałem, nagrywałem i słuchałem wszystkich rodzajów muzyki, począwszy od rocka, na trip hopie skończywszy. W 2003 roku udało mi się przygotować kilka utworów chillowych, które przesłałem do różnych labeli. Byłem bardzo zadowolony, kiedy Cosmicleaf Records chciała zamieścić kilka moich kawałków na kompilacji CHILL ON ICE. Od momentu, kiedy została wydana właśnie ta składanka, otwarłem nową stronę w mojej muzycznej karierze.

Ashoka: A może pamiętasz, kiedy po raz pierwszy uczestniczyłeś w imprezie chilloutowej? Gdzie miała miejsce i jakie były Twoje wrażenia?

Tak naprawdę, to nigdy nie byłem na prawdziwie chilloutowej imprezie, ale przez wiele lat słuchałem tego rodzaju muzyki, a ona dawała mi mnóstwo satysfakcji. Jednak na swoją pierwszą elektroniczną imprezę poszedłem jako dj i oczywiście było świetnie!

Ashoka: A mógłbyś nam opowiedzieć, kiedy i gdzie zagrałeś swój pierwszy live act jako Zero Cult? Jak czułeś się, przestawiając swój materiał publice?

Mojego pierwszego chilloutowego doświadczenia jako Zero Cult doznałem w Atenach, w Grecji. Po mojej pierwszej muzycznej publikacji, Nick Miamis zaprosił mnie do swojego pięknego kraju, gdzie grywaliśmy razem. Oczywiście, w moim umyśle utrwaliło się parę niezapomnianych wrażeń, które pojawiły się po występie przed publicznością.

Ashoka: Czy istnieje taka możliwość, żebyś powiedział nam coś na temat chilloutowej lub psytrance’owej imprezy, która okazała się dla Ciebie kompletną katastrofą? Mamy na myśli wydarzenie, którego organizacja lub atmosfera nie była tak dobra, jak się spodziewałeś.

Nie przychodzi mi na myśl żadna impreza, która byłaby kompletną klapą, większość imprez, w których brałem udział była bardziej lub mniej dobra. Wiem doskonale, że niełatwym kawałkiem chleba jest zaaranżowanie imprezy lub festiwalu i wszystko jest kwestią profesjonalizmu organizatorów.

Ashoka: Nasze kolejne pytanie dotyczy kwestii izraelskiej sceny chilloutowej. Może przybliżysz nam nieco chilloutowe i psytrance’owe produkcje z Izraela, które wyróżniają się na tle innych i warto je poznać?

W Izraelu chillout nie jest tak bardzo popularny jak psytrance, dlatego właśnie jest tylko kilku artystów, którzy wydają chilloutowe albumy, ale mam wielką nadzieję, że to się w przyszłości zmieni. Wydaje mi się, że psytrance jest tutaj popularniejszy, bo lokalna atmosfera dodaje energicznego kopa do tego rodzaju muzyki.

Ashoka: Jakie są Twoje relacje z założycielem Cosmicleaf Records – Nick’iem Miamis’em i resztą ekipy tej wytwórni? Może masz w planach kolaboracje z innymi artystami z Cosmicleaf Records i stworzenie jakiegoś nowego chilloutowego projektu?

Nick i ja jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi, z resztą zespołu Cosmicleaf Records utrzymuję kontakt i nasze relacje są bardzo przyjacielskie, ale jak do tej pory niestety nie mieliśmy okazji się spotkać. Mam na uwadze kilka kolaboracji, ale tak naprawdę na razie nie mam żadnych konkretnych planów, może coś pojawi się w niedalekiej przyszłości.

Ashoka: Na Twoich albumach znaleźć można kilka utworów, które są remiksami Twoich kolegów z Cosmicleaf Records (np. Side Liner, Cydelix, D. Batistatos). Czy Ty również czasami tworzysz remiksy ich kawałków? Gdzie, a dokładnie, w jakich albumach możemy znaleźć te remiksy?

Tak, oczywiście przygotowałem kilka remiksów dla Side Linera i D. Batistatos, a wy możecie posłuchać tych kawałków na ich solowych albumach.

Ashoka: Twój pierwszy album ART OF HARMONY ukazał się w 2006 roku. Jak długo nad nim pracowałeś? Która z Twoich płyt była prawdziwym wyzwaniem i kosztowała Cię wiele wysiłku i energii?

Każdy album wymagał ode mnie mnóstwo energii, zupełnie tak, jakby to było moje dziecko. Mając na względzie ART OF HARMONY, jak wiecie, przy pierwszym albumie pracuje się łatwiej niż przy następnych, bo chciałoby się, żeby każdy nowy album okazał się lepszy od poprzedniego i dlatego trzeba włożyć więcej wysiłku, by właśnie tak się stało.

Ashoka: A które utwory dostarczyły Ci największej satysfakcji?

Myślę, że najbardziej usatysfakcjonowany jestem moimi wszystkimi najnowszymi kawałkami. Lubię je z tego powodu, że następuje progres w produkcji muzyki. Do tych kawałków należy na przykład: WALKING ON THE MOON i COSMIC NOISE.

Ashoka: Powiedz nam, czy często zdarza Ci się czytać opinie na temat Twojej muzyki albo recenzje Twoich albumów? Jak reagujesz w sytuacji, kiedy słyszysz słowa krytyki? Które komentarze zapamiętałeś szczególnie?

Właściwie nie ma zbyt wielu recenzji moich albumów, ale te, do których udało mi się dotrzeć, były dobre. Przeczytałem również wiele opinii na temat mojej muzyki, na przykład pojawiło się kilka gorących dyskusji na forach na temat mojego ostatniego albumu. Część słuchaczy nie polubiła tego albumu, a pozostali potwierdzili, że album jest świetny… jak wiecie, ile osób – tyle zdań.

Ashoka: Czy uważasz, że okładka i tytuły poszczególnych kawałków powinny harmonizować z całością albumu? Kiedy spoglądamy na okładki Twoich trzech albumów, możemy dostrzec, że oprawa ART OF HARMONY i IKEBANA różni się bardzo od ostatniej okładki DREAMS IN STEREO. Wybierasz okładkę czy może wykonujesz ją sam? Naszym zdaniem, okładka DREAMS IN STEREO nie pasuje za bardzo do muzyki, którą możemy znaleźć w Twoim ostatnim albumie.

Macie trochę racji, że okładka mojego ostatniego albumu nie jest odpowiednia. Z drugiej strony, podobała mi się cała koncepcja i postanowiłem użyć jej jako oprawy graficznej. Wszystkie pomysły na okładki albumów pochodzą ode mnie i zostały przeze mnie wykonane, za wyjątkiem ART OF HARMONY. Rysunek do wspomnianego albumu jest autorstwa mojego kuzyna.

Ashoka: A jeżeli chodzi o live acty – gdzie lubisz je grać? Dowiedzieliśmy się, że nie zdarza Ci się grać na dużych imprezach. Dlaczego tak jest? Wolisz prezentować swój materiał w małych klubach, gdzie publika jest niezbyt duża? Gdzie i kiedy ostatnio grałeś?

Hm, gram nie tak często, jakbym tego chciał. A dlaczego? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Może moje nazwisko nie jest jeszcze zbyt znane na scenie chilloutowej. Niekoniecznie muszę grać w małych klubach, czy też podczas dużych festiwali; zawsze staram się dobrze wystąpić ze swoim materiałem i pozwalam ludziom cieszyć się moją muzyką. Dobrze wspominam moje doświadczenie ze „Spiritual Healing Festival” w Berlinie. To było miłe i niezwykłe miejsce, pełne wielu dobrych ludzi.

Ashoka: Dodatkowo, mógłbyś powiedzieć nam, jakie są Twoje wrażenia na temat obecnej sceny chilloutowej? Jak się rozwija? Idzie w dobrym kierunku?

Według mnie, muzyka chilloutowa w ostatnich latach zatrzymała swój rozwój i stała się trochę nudna. Oczywiście jest kilka świetnych albumów, które zostały wydane niedawno, ale większość dostępnych płyt jest tak naprawdę mało interesująca.

Ashoka: Kto dostarcza Ci wiele inspiracji i czyją muzykę preferujesz najbardziej, jeżeli bierzemy pod uwagę artystów sceny chilloutowej?

Jestem fanem muzyki elektronicznej lat siedemdziesiątych. Genialna, niemiecka szkoła jest dla mnie inspirująca: K. Schulze, Tangerine Dream i jest jeszcze kilku cenionych przeze mnie artystów takich, jak: J. M. Jarre, Vangelis i Neuronium, którzy podrzucają mi wiele muzycznych pomysłów.

Ashoka: Ostatnie pytanie, jakie chcemy Ci zadać, jest bardzo prozaiczne – dlaczego zacząłeś tworzyć muzykę chilloutową? Dlaczego nie wybrałeś jakiegoś innego rodzaju muzyki elektronicznej?

Moim zdaniem, chillout to jedyna muzyka, której można słuchać po piętnastu, dwudziestu czy trzydziestu latach. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego na temat muzyki house czy też trance.

Ashoka: Dziękujemy Ci bardzo za udzielenie nam wywiadu i możliwość poznania Cię lepiej.

[25.04.2010]