Dreamfish – Dreamfish

Dreamfish - Dreamfish
    AVATAR RECORDS
    Dreamfish
    Dreamfish
    2001

      1. School Of Fish
      2. Hymn
      3. Fishology
      4. Under Water

______________________________

Izraelski Avatar Records zdążył już na dobre zaistnieć i wpisać się w kartki historii muzyki psychedelicznej jako label słynący przede wszystkim z solidności i rzetelności. Album, który mam okazję dziś zaprezentować, pochodzi z unikalnej serii „perełek”, nazywanej przez Izraelczyków serią PRO – File. Płyty zaopatrzone tym emblematem, to z reguły stare, dobre i sprawdzone albumy, które miały już szansę wkupić się w łaski odbiorców, ale niestety mimo sporej popularności i uznania, jakie zyskały, są na rynku niedostępne. Wspomniana wcześniej seria jest zatem nie lada gratką dla wszystkich kolekcjonerów – amatorów, którzy polują na trudno dostępne rarytasy.

DREAMFISH – to pojedynek, gdzie w szranki stają panowie, których chyba przedstawiać bliżej nikomu nie trzeba (a przynajmniej pierwszego z nich) Pete Namlook i Mixmaster Morris. Niemiec z pochodzenia, czarodziej z zamiłowania Pete Namlook odpowiedzialny jest za tak wiele ambient’owych albumów i zamieszany we współpracę z tak licznym gronem artystów, że nie sposób wymienić ich choć połowę. Jednak bez wątpienia Pete przejdzie do historii na zaszczytnym i wysokim miejscu w ogólnym rankingu artystów tworzących chillout.

SCHOOL OF FISH
Otwieram oczy. Przede mną spowity zimną, poranną mgłą, całkiem spory staw. Trudno mi cokolwiek więcej dostrzec, mgła jest na tyle gęsta, że nie sposób przebić się przez nią wzrokiem. Z ledwością wodzę spojrzeniem po spokojnej, porannej tafli srebrzysto – zielonej wody i rzucające lustrzane odbicie na wodzie gałązki byliny i tataraku. Mokro. Nawet bardzo, ale jednocześnie i niesamowicie spokojnie. Po chwili robię nieśmiało pierwsze kroki w kierunku brzegu. Prostopadle spoglądam w płaską, delikatnie kołyszącą się taflę wody. Czy ten człowiek w czarnej, przeciwdeszczowej kurtce, z kapturem na głowie, to rzeczywiście ja? Próbuje zerknąć sobie w oczy, ten test podobno zawsze skutkuje. Niestety bezskutecznie. Widzę natomiast ławicę ryb, która tak samo szybko, jak się pojawiła, zniknęła w otchłani.

HYMN
…a dlaczego nie? Hymn absolutny.

FISHOLOGY
Cicho , zwinnie, z gracją i finezją chciałoby się rzec, jak „ryba w wodzie” czujemy się, poznając coraz to nowsze i bardziej relaksujące dźwięki zawarte w DREAMFISH. Tutaj przekroczono granice wszelkiego ambient’u, to już nie melodie, czy stopa, a czasami to po prostu plamy dźwiękowe tworzące pejzaże i odzwierciedlenia podwodnych obrazów. Zaskakujące!
Proszę nie mylić z ichtiologią.

UNDER WATER
Podwodna kraina. Świat widziany z perspektywy podwodnej jest tak zupełnie inny. Wszystko wydaje się być doskonale znane, a jednak tak odmienne i nowe. Niebo wydaje się tak nieskończenie ogromne, a kłębiące się na nim chmury zlewają się w monumentalną całość. Padające z nieba krople deszczu z mniejszą lub większa siłą przebijają głęboko taflę wody. Wszystko utrzymane w zmysłowym, leniwym, wczesnowiosennym nastroju.

Zaledwie cztery, wydawać by się mogło krótkie, zwyczajne kawałki tworzące jednak długą, prawie 70-cio minutową całość, co więcej niezwykłą całość. Wszystkie utwory zasługują na uwagę i 100% koncentracji ze strony odbiorcy, ale HYMN – mój absolutny faworyt, nie tylko na tym albumie, ale biorąc pod uwagę wszystkie, jakie dane mi było usłyszeć, po prostu wgniata w fotel z siłą startującego odrzutowca. Jesteście gotowi na takie przeciążenie? Gorąco polecam.
______________________________

8 / 10
Marion