Aes Dana – Pollen

English / Polish version

Aes Dana - Pollen
    ULTIMAE RECORDS
    Aes Dana
    Pollen
    2012

      1. Jetlag Corporation
      2. Borderline
      3. Conditioned (Album Edit)
      4. Tree.Some
      5. A Carmine Day
      6. 101 Clouds
      7. Riven
      8. The Meeting Point
      9. Horizontal Rain
      10. Low Tide Explorations

______________________________

Dobrze, że Vincent Villuis wydał swój najnowszy album, POLLEN jeszcze przed datą 21 grudnia 2012, bo gdyby przepowiadany przez Majów koniec świata doszedł do skutku, stracilibyśmy coś bardzo cennego…

Dojrzała twórczość, która się nie starzeje, dopracowana techniczne muzyka, pełen profesjonalizm, majestatyczność, ale nie napompowanie. Wiem, że Vincent kilka razy stworzył soundtracki do filmów science fiction, ale ja chętnie usłyszałabym jego muzykę do dobrego filmu dokumentalnego w stylu Baraki, Samsary. Wydaje mi się, że to byłoby połączenie idealne – piękna muzyka i piękne obrazy. Określenie „panoramic music for panoramic people”, które jest motywem przewodnim Ultimae, w przypadku albumów Aes Dana znajduje pełne potwierdzenie. Epitet „panoramiczny” chyba najbardziej pasuje mi do muzyki tworzonej przez Vincenta. To artysta, który ma otwarty umysł, jego zmysły wyczulone są na każdy bodziec, a jego wyobraźnia pozwala stworzyć dźwięki tak intensywne jak kolory proszków podczas święta Holi w Indiach. Odkąd zaczęłam swoją przygodę z psychillem (czy jak zwał, tak zwał), a było to już parę ładnych lat temu, przez cały ten czas towarzyszyła mi muzyka Aes Dana. SEASON 5, AFTERMATH, MEMORY SHELL, LEYLINES, PERIMETERS, a wreszcie POLLEN. To, co ujmuje mnie do dzisiaj, to fakt, że każdy z tych albumów jest ponadczasowy; czuć w nim aes danowego ducha, który jest niezmienny, ale paradoksalnie ewoluuje z każdą nową płytą. Dlatego właśnie lubię wracać do płyt Vincenta i chyba nigdy mi się nie znudzą.

W przypadku albumu POLLEN, zresztą podobnie jak w poprzednich płytach, Aes Dana po raz kolejny udowadnia, że jest muzykiem, który odważnie łączy szeroko pojętą elektronikę (downtempo, IDM, progressive trance) z elementami symfonicznymi, głęboki, mięsisty beat z melancholijnymi, przestrzennymi tłami. Słuchając kawałków z nowego albumu, mam wrażenie, że obcuję z muzyką człowieka, który jak gąbka wchłania wszystko, co spotyka go w życiu. Każde doświadczenie, obraz, dźwięk, zapach, smak, obejrzany film, przeczytana książka, rozmowy z ludźmi przekształcają się później w tytułowy pyłek, czyli muzykę. Vincent Villuis to dla mnie typ erudyty, który jest nie tylko mistrzem dźwięku, ale i obrazu. Dla mnie to artysta przez duże A, bo poprzez jego muzykę czuć bardzo wyraźnie, że nie jest tylko zwykłym technikiem dźwięku, który w swoim zacisznym kącie usiłuje opracować nieskazitelnie czyste, innowacyjne dźwięki, dopracowane w każdym szczególe. To przede wszystkim jego artystyczna, ciekawa dusza pozwala na to, aby połączyć świetne technicznie dźwięki z niesamowitą treścią i przekazem. Ludzki rozum i serce, które zazwyczaj toczą między sobą walkę, w muzyce Aes Dana wywieszają białą flagę i znajdują punkt styczności. Jak widać, można pogodzić dwa tak bardzo różniące się światy, a co więcej, ten aes danowy zabieg dowodzi, że tylko w ten sposób powstaje genialna muzyka.

Dlaczego Vincent Villuis wybrał tytuł POLLEN dla nowego albumu? Odpowiedź znalazłam na stronie wytwórni Ultimae: „Passionate about the concept of pollination and how it transposes with music, sounds, technology and humanity, the artist recorded and gathered moments of his life as he walked through cities, fields, seaside and airports. Back in the studio, he introduced these field recordings in his electronic compositions to yield tracks that are eclectic yet retain a common essence. In this configuration, man and machine are both pollinators and pollenizers; music is the pollen.” Podoba mi się, że w kawałkach albumu POLLEN pojawia się sporo progresywnych brzmień, bardzo tanecznych i energetycznych, m. in. TREE.SOME, A CARMINE DAY. JETLAG CORPORATION delikatnie, powoli wprowadza nas w materiał przygotowany przez Vincenta i jak dla mnie to najlepszy początek, jakiego można się było spodziewać po POLLEN. Wraz z końcowymi dźwiękami BORDERLINE wchodzi bardziej wyrazisty, konkretny beat, a w kawałku CONDITIONED mamy do czynienia z odrobiną głębokiego techno. 101 CLOUDS przynosi wytłumione tempo, majestatyczne tła, które przypominają mi te, jakie wiele razy odnajdywałam w kawałkach Aes Dana. W RIVEN usłyszałam raczej eksperymentalne dźwięki, motywy, jakich jeszcze u Vincenta nie spotkałam, natomiast THE MEETING POINT pochłonął mnie bez reszty. Ten kawałek naprawdę ma w sobie moc, mimo że jest delikatniejszy niż kawałek nr 4 i 5, to bije od niego niesłychana siła. HORIZONTAL RAIN i LOW TIDE EXPLORATIONS są dla mnie zwieńczeniem godnym najnowszego albumu Aes Dana. Oczywiście w moim podsumowaniu płyty Vincenta, nie może zabraknąć wzmianki o pięknej szacie graficznej okładki. Zwłaszcza jej wewnętrzna część z genialnymi zdjęciami dmuchawców mnie urzekła. Strasznie lubię ten styl tworzenia okładek płyt wydawanych przez Ultimae, bo wydają mi się osnute tajemnicą, magią; zwracają uwagę na szczegóły, małe, wręcz mikroskopijne elementy świata, przyrody, którym poświęcamy za mało czasu.

Kończąc moją recenzję albumu POLLEN, niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w życie pozagrobowe, niebo, piekło, wędrówkę dusz, to przynajmniej w moim przypadku mam nadzieję, że gdziekolwiek się kiedyś znajdę, będą tam grali kawałki Vincenta.
______________________________

9 / 10
Kasia