Electrypnose – Sweet Sadness

English / Polish version

Electrypnose - Sweet Sadness
    SUNTRIP RECORDS
    Electrypnose
    Sweet Sadness
    2010

      1. A5sention
      2. Histoire D’histoire
      3. A Part Of Myself Is Somewhere Else
      4. Sady
      5. Triste Gaite
      6. A Wasp At The Fairies
      7. Out There
      8. Triste Vie
      9. Perle De Vie
      10. Dramatic Orchestra
      11. El Cornio (Second Chapter)
      12. Peurs Et Pleurs

______________________________

Chyba nie mogłem dostać lepszego prezentu na zakończenie tegorocznych wakacji. Wytwórnia Suntrip Records uznana jest przeze mnie za jedną z najlepiej rozwijających się stajni, oscylujących wokół szeroko pojętej muzyki psychedelic. We wrześniu 2010 roku na świat wychodzi ich kolejne dziecko, tym razem jest to długo oczekiwany album Electrypnose. Po długiej, trwającej dwa lata (FUNKED UP) i cztery lata (SUBLIMINAL MELANCHOLIES) przerwie, światu została ukazana kolejna downtempowa produkcja zatytułowana SWEET SADNESS.

Tous les genres sont bons hors le genre ennuyeux…
(Każdy rodzaj sztuki jest dobry prócz nudnego…)

Electrypnose. Elektroniczna hipnoza, która przeprowadzana jest przez Vince’a Le Barde’a (którego prawdziwe imię brzmi bardzo polsko – Vincent Rybicki, choć z naszą ojczyzną niewiele ma wspólnego). SWEET SADNESS to nie lada gratka dla wszystkich „podświadomych” podróżników. Już po pierwszych dźwiękach, jakie dane mi było usłyszeć, intuicja podpowiadała mi, że musi być dobrze. Oczy mimowolnie zamykają się, a na twarzy pojawia się euforyczny uśmiech zadowolenia. O tak! Stary, dobry Electrypnose nie zawodzi i tym razem. Neurony zaczynają szybciej docierać i w dokładniejszy sposób przekazywać skrywane informacje, zmysły stają się coraz bardziej wyostrzone, każdy dźwięk odczuwalny jest w indywidualny i unikatowy sposób. Hipokamp zostaje wyłączony i po chwili nie pamiętamy już prawie nic. Vincent, stary, jak Ty to robisz?

Naturam expellas furca, tamten usque recurret…
(Choćbyś naturę wypędzał widłami, ona zawsze powróci…)

Elektrohipnozy część druga. Muzyczny preceptor odkrywający mistycyzm otaczającej nas natury. Każdy utwór w charakterystyczny dla siebie sposób przenosi nas w coraz to inne, nowe, nieznane miejsca. Wędrówka po spękanej od słońca ziemi, gdzie poruszamy się w jałowej, wypalonej od upału trawie. Za chwilę mamy okazję przedzierać się przez dziką, nieokiełznaną dżunglę, przepełnioną paprociami o fraktalnych kształtach. Każdy dźwięk, szmer, nawet powiew wiatru odczuwamy na własnym ciele. Czy można pójść dalej? Głębiej? Wszystko jest tylko kwestią naszego umysłu, wystarczy na sekundę zamknąć oczy, a zrozumiecie, o czym piszę. Electrypnose to metoda sprawdzona w stu procentach, niestety silnie uzależniająca. Po jej zakończeniu ma się ochotę na kolejną sesję, a potem znów na kolejną i tak w nieskończoność…

Terra repromissionis…
(Ziemia Obiecana…)

Syringa, a może to szałamaja obwieszcza nam, że pora się wybudzić. Czyżby zbliżał się koniec? Zupełnie, jak podczas wizyty u psychoanalityka. Oczy delikatnie otwierają się i ponownie jesteśmy w „naszym” świecie. Trudno uwierzyć, że już koniec.
Electrypnose po raz kolejny udowadnia swoja klasę. Pokazuje nam, że miejsce w czołówce rankingu Top Psychedelic Downtempo Artists na pewno ma zaklepane. Przyznam, że cztery lata, jakie Vincent kazał nam czekać na swój kolejny album, nie tylko dłużyły się w nieskończoność, ale także budziły wątpliwości co do jakości albumu. Na szczęście już po kilku pierwszych kawałkach zostały one rozwiane. SWEET SADNESS z pełną odpowiedzialnością mogę polecić każdemu amatorowi psychedeliczynych dźwięków (a tych na pewno tutaj nie brakuje).

______________________________

8 / 10
Marion