Yagya – Ringing

Yagya - Ringing
    SENDING ORBS
    Yagya
    Ringing
    2009

      1. Rigning Einn
      2. Rigning Tvö
      3. Rigning þrjú
      4. Rigning Fjórir
      5. Rigning Fimm
      6. Rigning Sex
      7. Rigning Sjö
      8. Rigning Átta
      9. Rigning Níu
      10. Rigning Tíu

______________________________

Yagya, czyli innymi słowy pochodzący z Islandii muzyk i producent Aðalsteinn Guðmundsson, członek kolektywu Thule Musik. Już jako student informatyki na Uniwersytecie Islandzkim spędzał godziny przed komputerem, poświęcając się produkcji i wyszukiwaniu dźwięków. Chyba nie powinno też dziwić nikogo, że jednym z jego ulubionych artystów jest nie kto inny jak sam Brian Eno. W jego utworach bez trudu usłyszeć można inspiracje dziką naturą i otaczającą nas przyrodą.

Skupmy się jednak nad recenzowanym przeze mnie albumie RINGING, bo już od pierwszych dźwięków niczym wygłodniała żararaka – Yagya atakuje i kąsa nasze zmysły minimalistycznymi dźwiękami, którymi to przepełniony jest cały album. I mimo że pozwoliłem tu sobie na mały zoomorfizm, takie właśnie mam odczucia i tak właśnie odbieram prezentowany album. Niepozorny i łagodny, ale jednak z ostrym pazurem i potrafiący ukąsić bardzo głęboko. Dźwięki niczym toksyczny jad stopniowo wchłaniane są przez nasze zmysły, by po chwili przejąć również kontrolę nad naszą świadomością. Intoksykacja jak najbardziej udana.

Całość, jak juz wspominałem, utrzymana jest raczej w klimacie minimal, nie odnajdziemy tutaj zatem chochlików czających się w powykręcanych tłach, charakterystycznych i tak uwielbianych przeze mnie kwaśnych dźwięków. Znajdziemy natomiast delikatny beat, który leniwie niczym popołudniowy spacer ślimaka przeplata się z miłymi dla ucha melodiami i odgłosami natury (takimi jak opady deszczu, szum wiatru, czy pohukiwanie sowy). No i to jest chyba to, co w tym albumie najbardziej mnie ujmuje; fakt, że to natura gra tutaj pierwsze skrzypce, a Aðalsteinn Guðmundsson daje jej pełne pole do popisu i nie stara się „zabić” tych właśnie dźwięków nieoszlifowanym beat’em. Obiema rękami podpisuje się pod wizją zegizmu, jaką skutecznie próbuje przekazać nam autor.

Podsumowując, chcę zwrócić uwagę, że album RINGING był słuchany przeze mnie już niejednokrotnie. Za każdym razem jednak wydaje mi się, że na nowo odbieram każdy kawałek i zupełnie inaczej go interpretuję. Dźwięki świetnie ze sobą współgrają, a odbiorca ma wrażenie, że jest jak zaczarowany. Nigdy wcześniej, to znaczy zanim nie przesłuchałem tego albumu, nie zdawałem sobie sprawy, że z pozoru minimalistyczne dźwięki potrafią wywoływać i uderzać w tak głębokie sfery odbiorcy. Jeśli wybiórczo lub fragmentarycznie przesłuchamy jeden lub dwa kawałki, nasza opinia będzie zapewne niezbyt pozytywna. Ot, takie sobie plumkanie, gdzie na dobrą sprawę nic ciekawego i wartego uwagi się nie dzieje. Jednak kiedy wygospodarujemy sobie troszkę więcej wolnego czasu i damy szansę temu albumowi, by przesłuchać go od deski do deski, to jestem niemalże przekonany, że zyska on bardzo w Waszej ocenie.
______________________________

8 / 10
Marion