Jairamji – Kindred Spirits

Jairamji - Kindred Spirits
    DAKINI RECORDS
    Jairamji
    Kindred Spirits
    2003

      1. Chime
      2. Swaragami
      3. Breathing Space
      4. Pianissimo
      5. Mother Tongue
      6. Heal
      7. Celestial Reasoning

______________________________

Jairamji (czyli Charlie Roscoe) to artysta, którego możecie kojarzyć ze składanek takich jak: MANA MEDICINE, czy AMBIENT MEDITATION, gdzie niejednokrotnie miał okazję zaprezentować, na co naprawdę go stać. Doskonale znany japoński label Dakini Records w połowie 2003 roku postanowił indywidualnie zatroszczyć się o twórczość Charlie’go, wydając jego debiutancki album zatytułowany KINDRED SPIRITS. Siedem zmysłowych i kojących ścieżek, których czas trwania zwykle oscyluje wokół dziesięciu minut, co pozwala odbiorcy na dogłębną kontemplację i całkowite „wyłączenie się”.

CHIME. Aberracja natury. Nienaturalnej wielkości ptaki, które swoim śpiewem powodują wybuchy jeszcze bardziej nienaturalnej euforii, a tą wyrazić mogę jedynie przez szalony i nieokiełznany krzyk. Serotoninowy zastrzyk radości szybko przeradza się w błogostan. Niebieskie, otaczające mnie drzewa, pokryte trapezowatymi liśćmi, nie wzbudzają jednak takiego zachwytu jak otaczające mnie kwiaty. A właściwie to ich kolory, których blask wręcz oślepia i przyprawia mnie o mrużenie oczu. Gdzie ja właściwie jestem? SWARAGAMI. Narastająca depersonalizacja, powoduje utratę właściwej oceny sytuacji i miejsca, w jakim dane jest mi właśnie być. Zalewający mnie potok dźwięków nasuwa dziwne, często zapomniane już wspomnienia, o których jednak wolałbym nie pamiętać, a już na pewno nie w tej chwili. I ten trudny w identyfikacji wokal, którego przekaz, mimo usilnych prób, pozostaje niezrozumiały. Demencja? BREATHING SPACE. Chyba czas wziąć głęboki oddech i trochę się uspokoić. Powoli wszystko wraca do „normalności”, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ale czy trzynaście minut i bilet powrotny w postaci BREATHING SPACE wystarczy, bym mógł na nowo powrócić? Tylko czy ja w ogóle chcę wracać? Bo i niby dokąd? PIANISSIMO. Kolejny erogenny bodziec, niczym erupcja rozgrzanego do czerwoności i kipiącego wulkanu uderza w nasze nieco uśpione zmysły. Kolory jakby mniej wyraźne, jednak zmiany percepcji ciągle dają o sobie znać, a każda próba przejęcia kontroli okazuje się fiaskiem. Błogostan, w którym przymusowo tkwię, towarzyszy mi od pierwszego utworu, od pierwszego usłyszanego dźwięku i trwa nieprzerwanie. Estakada łącząca rzeczywistość ze światem, w którym przyszło otworzyć mi dziś oczy. MOTHER TONGUE. Eskalacja stężonej dawki zjawiskowych dźwięków niczym rój ponownie atakuje moje receptory słuchu. Brzmieniowa eksplikacja definicji chillout’u. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyłożyć się na jakiejś zielonej łące, założyć ręce za głowę i zastygnąć w bezruchu, godzinami wpatrując się w zmieniający się nieboskłon. HEAL. Pochylający się nade mną szarlatan stwierdza, że nic mi nie jest i do rana powinienem być już zdrowy. Swoją diagnozę kończy znanymi mi z dzieciństwa słowami: „Niedługo się zagoi, wszystko będzie dobrze”. CELESTIAL REASONING. To powrót do świata, z jakiego przyszło mi wyruszyć. Czy tak wygląda niebiańskie rozumowanie? Całkiem możliwe, choć jego deskrypcja (przynajmniej w moim wykonaniu) pozostawia wiele do życzenia. Mimo że mam to już za sobą, jestem przekonany o tym, jak wiele mi umknęło, dlatego koniecznie muszę to powtórzyć.

KINDRED SPIRITS w moim odczuciu to bardzo „ciężki” album, wymaga bowiem od słuchacza poświęcenia mu 100% uwagi. Świetny wokal, za który odpowiedzialna jest Susanna Waters, podkreślające charakter albumu partie fletowe (Andreas Kornevall), czy skrzypcowe (Jennifer Stokes) dodatkowo przyciągają uwagę. Dakini Records po raz kolejny udowadnia swoją klasę i fakt, że jest jedną z najlepszych wytwórni rynku psychill.
______________________________

8.5 / 10
Marion