Solar Fields

English / Polish version

Solar Fields
    WHERE: Goteborg, Szwecja
    WHAT: muzyka elektroniczna
    ALBUM: Random Friday
    PARTY: Roskilde Festival 1990
    LIKE: kawa
    DISLIKE: wczesne poranki
    PRIVATELY:
    CONTACT:
    Ultimae Records
    Strona Oficjalna
    Facebook

Bez wątpienia szeregi Ultimae Records zasila grono artystów-gigantów, bez których scena psybient, chillout, downtempo nie byłaby tym samym tworzywem, jakim jest obecnie. Chyba każdy uważny słuchacz, wielbiciel chilloutowego brzmienia byłby w stanie wymienić przynajmniej jedno nazwisko kojarzące się ze wspomnianą wytwórnią. Tym razem stawiamy akcent na czołowym nazwisku wytwórni Ultimae – Magnus Birgersson. Muzyka genialnego Szweda, stojącego za projektem Solar Fields oraz m. in. H.U.V.A. Network to dla wielu słuchaczy ogromna inspiracja.
Solar Fields to prawdziwy czarodziej dźwięku. Podobnie jak witraż składający się z wielu pojedynczych, różniących się od siebie kolorowych części ostatecznie tworzy jedno wspólne dzieło, tak samo z pozoru różniące się od siebie albumy, kompilacje projektu Solar Fields, dają niezwykle piękną całość, której warto poświęcić uwagę. Szwed z niezwykłą precyzją i inteligencją tworzy z poszczególnych dźwięków barwne pejzaże muzyczne, wyłaniające się powoli zza mgły, która ma za zadanie owiać tajemnicą to, co chce nam przekazać artysta. Birgersson, podobnie jak jego pozostali koledzy z wytwórni, nie podaje nam gotowego produktu fix, który wystarczy odsłuchać i wszystko stanie się jasne, a obrazy w naszym umyśle pojawią się od razu. Magnus nie karmi nas papką ze zmielonych dźwięków, które już kiedyś gdzieś usłyszeliśmy. Liczy na to, że nie tylko będziemy słuchać jego muzyki, ale przede wszystkim zaczniemy ją czuć.

Magnus Birgersson od lat młodzieńczych angażował się w różne muzyczne projekty, grywał na gitarze, bębnach, perkusji, fortepianie, a swoich sił próbował nawet w tworzeniu grafiki. Swoją przygodę z projektem Solar Fields rozpoczął w 2001 roku od wydania albumu REFLECTIVE FREQUENCIES. Następne były: BLUE MOON STATION (2003), LEAVING HOME (2005), EXTENDED (2005), EARTHSHINE (2007), EP’ka COCOON MOON (2008), MOVEMENTS (2009), muzyka do gry MIRROR’S EDGE (2009), ORIGIN #01 (2010), ALTERED – SECOND MOVEMENTS (2010), UNTILL WE MEET THE SKY (2011) i RANDOM FRIDAY (2012). Co więcej, jego utwory znalazły się na wielu kompilacjach.

Ashoka: Hmmm… Magnus Birgersson, prawda? Wybacz, ale ciągle nie możemy uwierzyć, że mamy okazję porozmawiać z Solar Fields i połową H.U.V.A. Network, czy mógłbyś to potwierdzić? (śmiech)

Tak, to ja, ten Solar Fields!!! Witaj, Polsko!!! Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.

Ashoka: Skąd Solar Fields? Dlaczego wybrałeś taką nazwę? Mógłbyś wyjaśnić jej znaczenie, a może powiesz nam, kto wpadł na pomysł, żeby w ten sposób nazwać projekt?

Chciałem wybrać na nazwę swojego projektu coś, co odzwierciedlałoby moją muzykę. Coś nienamacalnego, ale istniejącego.

Ashoka: Przepraszamy za to, że zapytamy wprost, ale czy możesz nazwać siebie “gwiazdą”?

Wszyscy jesteśmy gwiazdami w tym wszechświecie.

Ashoka: Możesz powiedzieć nam coś więcej o kolaboracji z projektem Aes Dana? Pracujecie ze sobą już od dłuższego czasu, zgadza się?

Zaczęliśmy pracę nad projektem H.U.V.A. Network w 2003 roku, więc niebawem minie 10 lat. Teraz pracujemy nad nowym materiałem, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby omawiać głębiej ten temat, mogę jedynie dodać, że to będzie prawdziwa uczta dla ucha, prawdziwa bomba. Obecnie każde z nas jest bardzo zajęte swoimi sprawami.

Ashoka: Gdybyś miał porównać muzykę i klimat, jaki panuje w kawałkach Solar Fields, do jakiegokolwiek rodzaju sztuki (np. do obrazu, książki, filmu, itp.), co by to było? Jak mógłbyś określić i opisać swój projekt?

Myślę, że powiedziałbym, że do snu. Znacie na pewno ten stan umysłu, który pojawia się w fazie głębokiego snu, kiedy sam tworzysz własne reguły i światy.
Biorąc pod uwagę kompozycję, to w projekcie Solar Fields chodzi głównie o kreatywną wolność. Żadnych granic czy reguł. I to wszystko, czego dotyczy ten projekt. Nie śledzę ślepo żadnych ścieżek, wzorów, które akurat są na fali i nie staram się przetwarzać tego, co już udało mi się zrobić. Solar Fields przenika głębiej niż to. Każdy dzień jest nowy, a co za tym idzie, każdy dźwięk również powinien być nowy.

Ashoka: Wiemy, że klasyfikowanie artysty nie jest może zbyt profesjonalne, ale o Tobie (nie tylko jako Solar Fields, ale w ogóle) mówi się jako o producencie/artyście psybient downtempo. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem? Jaka jest Twoja definicja muzyki psychedelicznej?

Nie mam pojęcia, kto określił mnie tym mianem, pewnie gdyby zapytać kogoś innego, on/ona myślałaby inaczej i zastanawiałby się, czym jest psybient. Jeżeli chodzi o mnie, komponuję muzykę za pomocą instrumentów elektronicznych, więc moja muzyka jest po prostu muzyką elektroniczną.

Ashoka: Czujesz się lepiej jako artysta down albo uptempo? Jakie są wady i zalety bycia ‘ielokierunkowym artystą’?

To właściwie wszystko to samo, ale jednak się różni. Robię różne rzeczy i z powodu tej różnorodności robię to, co robię. Biorąc pod uwagę występy na żywo, to naprawdę idealna sytuacja, że możesz grać zarówno delikatniejsze jak i cięższe dźwięki.

Ashoka: Masz jakieś plany na najbliższą przyszłość? Jakieś nowe albumy? Nowe kolaboracje?

Jedenasty album RANDOM FRIDAY, który wydałem jako Solar Fields, wyszedł pod koniec kwietnia 2012 roku nakładem Ultimae. To pozycja uptempowa, zawierająca 10 utworów nadających się na dancefloor, która jest utrzymana w takim klimacie, jak EARTHSHINE z 2007 roku. Stworzyłem coś porywającego, hipnotycznego, gdzie zmienne pady mieszają się z bębnami i ciężkimi liniami basowymi. Dodatkowo, razem z Carbon Based Lifeforms obudziliśmy do życia projekt, który zaczęliśmy realizować 15 lat temu, a który nazwaliśmy T.S.R.. Obecnie wydajemy 4 stworzone przez nas albumy, które można znaleźć we wszystkich większych sklepach cyfrowych takich, jak: Itunes, Amazon itp. Kilka nowych projektów jest również w procesie realizacji, ale chyba zbyt wcześnie, żeby o tym mówić.

Ashoka: Zadaliśmy to samo pytanie Charlesowi z Asury i zgadnij, jaka była jego odpowiedź? Pozwól, że zacytujemy jego słowa, bo powiedział: „Solar Fields. Dla mnie to najlepsze, co muzyka elektroniczna ma do zaoferowania od kilku lat czy nawet dekad. Ten facet to stachanowiec dźwięku i świetny melodysta (czego brakuje wielu artystom trance’owym i ambientowym). I ma swój unikatowy styl. Dla mnie album MOVEMENTS to arcydzieło. Awangardowy dźwięk z melodiami, które możesz sobie pogwizdywać. Coś wspaniałego.”

Dziękuję Charlesowi za te słowa, darzę wielkim szacunkiem nie tylko jego, ale również to, co tworzy.

Ashoka: Powracając do projektu Solar Fields, mógłbyś powiedzieć nam, do jakiego rodzaju publiki, do kogo konkretnie chciałbyś dotrzeć ze swoją muzyką?

Z mojego doświadczenia wynika, że grywam w zasadzie dla całego spektrum słuchaczy. Od uczestników festiwali, spędzających czas w chilloutowych namiotach, po sale operowe, uptempowe występy na scenie głównej, kończąc na małych, prywatnych, kameralnych występach. Lubię występować przed każdym, kto chce słuchać i mile widziany jest każdy, kto ma ochotę doświadczyć mojej muzycznej podróży na żywo.

Ashoka: Czy to prawda, że w dzisiejszych czasach bywa bardzo trudno, żeby artysta/producent tworzący muzykę psychedelic trance czy chillout mógł sprzedać swoje albumy, bo ludzie zdobywają muzykę prosto z Internetu? Jak wygląda sprzedaż albumów Solar Fields? Czy sądzisz, że sprzedając swoją płytę, „zarobisz pieniądze na jedzenie?”

Uważam, że wytwórnie nie mają dzisiaj tej samej możliwości, żeby promować nową muzykę, jak miało to miejsce 10-15 lat temu, bo po prostu ludzie nie kupują już muzyki w ten sam sposób z powodu formatu cyfrowego. Jestem na tyle szczęśliwą i wdzięczną osobą, że mogę w 100% żyć z mojej muzyki, więc odpowiadając na wasze pytanie, muzyka dosłownie kładzie mi jedzenie na talerz i płaci mój czynsz. Z drugiej strony, to kosztuje naprawdę sporo wysiłku i czasami nie jest to łatwy sposób na życie. Ja jeszcze robię podkłady muzyczne do filmów, gier wideo takich, jak MIRROR’S EDGE.

Ashoka: Jaka jest Twoja wizja przyszłości, jeżeli chodzi o dystrybucję muzyki? W jakim kierunku pójdzie? Jak za dziesięć lat artysta będzie zarabiał na tworzeniu muzyki?

Jesteśmy coraz bardziej i bardziej ofiarami przyszłości, więc myślę, że wszystko stanie się cyfrowe, teraz to już tylko kwestia czasu. Płyta CD jeszcze przez jakiś czas będzie obecna na rynku, dopóki fani będą ją kupować, a kiedy i oni odrzucą przedmiot fizyczny na rzecz cyfrowego, płyta CD zniknie. Musimy pamiętać o tym, że płyta CD powstała w latach siedemdziesiątych, więc JEST już naprawdę stara. Z tego powodu, że sprzedaż płyt CD drastycznie spada, a większe wytwórnie wydają mniejszą ilość, cena stanie się jeszcze większa dla tych twórców, którzy w przyszłości będą chcieli wydać płytę. To równanie rozwiążemy sami – skoro ilość się zmniejsza, to cena idzie w górę; również wytwórnie muszą zastanowić się, czym tak naprawdę jest wytwórnia. Świat się zmienia i wszystko dzieje się szybko. Bardzo łatwo można zdobyć muzykę poprzez platformy cyfrowe, jeżeli ktoś sądzi, że płyta nie jest mu potrzebna. Z tego, co zaobserwowałem, teraz coraz więcej artystów idzie własną ścieżką i wydaje swoją muzykę na własny rachunek, zamiast korzystać z pomocy i włączać w wydanie płyty wytwórnię. Tradycyjna rola wytwórni odejdzie w niepamięć w momencie, gdy cyfrowy model zupełnie przejmie rynek. Smutne, ale prawdziwe.

Ashoka: Możesz powiedzieć nam coś więcej o Twoje współpracy z Ultimae Records? Zgadzasz się z opinią, że to jedna z najlepszych chilloutowych wytwórni na świecie?

Pracuję z nimi od 12 lat i jak do tej pory to najbardziej niezawodna wytwórnia, z którą miałem okazję współpracować. Mam do nich 100% zaufania. Nie wiem, czy nazwałbym Ultimae chilloutową wytwórnią, ale powiedzmy, że rozumiem wasz punkt widzenia.

Ashoka: Często zdarza Ci się czytać opinie na temat Twojej muzyki albo recenzje Twoich albumów? Jak reagujesz na krytykę? Czy są jakieś komentarze, które szczególnie utkwiły Ci w pamięci?

Każdy ma swoje zdanie i to czyni świat wyjątkowym; ktoś coś lubi, a inny nie. Ja głównie natrafiłem na pozytywne recenzje moich albumów, więc jestem zadowolony, ale pozostaję całkowicie otwarty na krytykę.

Ashoka: Z którego z Twoich albumów lub kawałków jesteś najbardziej usatysfakcjonowany? Który jest Twoim ulubionym i dlaczego?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć. W sumie skomponowałem ponad 200 kawałków na potrzeby projektu Solar Fields, więc to naprawdę sporo i to, który jest moim ulubieńcem, po prostu zmienia się od czasu do czasu. Niedawno odkryłem kilka naprawdę wartych uwagi pozycji na moim starym, twardym dysku, co zostanie uwiecznione w albumie ORIGIN 2. To muzyka, o której zupełnie zapomniałem.

Ashoka: Pozwól, że zapytamy Cię teraz o tytuły Twoich albumów i utworów. Dlaczego akurat takie nazwy wybrałeś? Czy mają jakieś szczególne znaczenie? A co z okładkami albumów?

Jeżeli chodzi o tytuł albumu, to musi odzwierciedlać i podsumowywać to, o czym tak naprawdę opowiada muzyka konkretnego albumu. To samo dzieje się w przypadku projektu graficznego – ma na celu wychwycenie, ujęcie tego nastroju, który panuje w albumie w sensie wizualnym, wizyjnym. Muzyka, oprawa graficzna i tytuły idą ze sobą w parze.

Ashoka: Czujesz większą satysfakcję z bycia artystą downtempo czy uptempo? I dlaczego?

W zasadzie, jeżeli chodzi o mnie, to nie widzę w tym żadnej różnicy. To właściwie jedno i to samo, a co najważniejsze, i jedno i drugie to muzyka. Nie jestem jakimś szczególnym zapaleńcem w kwestii produkowania muzyki uptempo, bo po prostu to nie jest mój cel i nie skupiam się na tym. Po prostu tworzę nowe kawałki uptempo, a po kilku latach i grywaniu na różnych imprezach, w efekcie końcowym moje produkcje trafiają na album. Tak samo, jak w przypadku albumu EARTHSHINE, który jest zbiorem muzyki uptempo, którą tworzyłem na przełomie lat.

Ashoka: A czym zajmujesz się prywatnie? Rodzina? Praca? Zainteresowania (inne niż muzyka)?Sekrety? (śmiech)

Żyję muzyką 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, więc to także moja praca i poświęcam jej większość mojego czasu, kiedy tylko jestem w twórczym nastroju. W momencie, gdy brakuje mi pomysłów, w ogóle nie komponuję i taki stan może utrzymywać się nawet miesiącami. To, co zwykle wtedy robię, to wracam do „szkolnej ławki”, otwieram podręczniki, instrukcje i wymyślam nowy materiał, tworzę również nowe dźwięki, programuje nowe efekty algorytmiczne. Inne zainteresowania, hmmm… to na pewno filmy, gry, ludzie i piwo. A moje sekrety pozostają sekretem.

Ashoka: Musimy jeszcze podpytać Cię o inspirację. Jakiej muzyki słuchasz? Masz grono artystów, których stale podziwiasz? Chodzisz na imprezy, występy tylko po to, żeby się odprężyć, dobrze zabawić i po prostu posłuchać dobrej muzyki?

Myślę, że moja inspiracja pochodzi przede wszystkim z życia, które prowadzę. Słucham każdego rodzaju muzyki, głównie tej opartej na gitarowym brzmieniu i obecnie niezbyt dużo muzyki elektronicznej. Nie chodzę też za bardzo na imprezy, bo podchodzę pod 40-tkę, więc zamiast tego wolę spokojne i przyjemne bary.

Ashoka: Odchodząc trochę od pytań związanych z projektem Solar Fields, mógłbyś powiedzieć nam, co właściwie jest dla Ciebie sensem życia?

Korzystać i cieszyć się z czasu, który mamy tak mocno, jak to tylko możliwe. Mamy jedno życie, więc musimy je przeżyć w pełni.

Ashoka: Nie tylko my, członkowie Ashoki, ale i wielu innych Twoich fanów w Polsce byłoby wniebowziętych, gdyby mogli usłyszeć Cię któregoś dnia w naszym kraju. Czy chciałbyś kiedyś zagrać w Polsce?

Jasne, że tak, z chęcią przyjechałbym do Polski, bo słyszałem dużo dobrych rzeczy na jej temat. Dostaję też mnóstwo maili od fanów z Polski, którzy pytają mnie o to, czy przyjadę i zagram w waszym kraju. Nigdy nie byłem w Polsce, więc chyba najwyższy czas to zrobić.

Ashoka: Zbliżamy się do końca naszej rozmowy, więc chcielibyśmy zapytać Cię jeszcze o najbliższe plany artystyczne.

Wszystko, czego chcielibyście się dowiedzieć, znajdziecie na facebook.com/solarfields, więc śledźcie mój profil.

[23.10.2012]